Wszystko było już przygotowane. Nadszedł czas na walkę. Walczyć mieli wszyscy, jako że Cherry była już na tyle duża, by pilnować Crow's Cry'a, ta dwójka została w obozowisku i wypatrywała wilka, który miał po nich przybiec. Tymczasem reszta watahy, składająca się z 35 osobników, maszerowała dzielnie przez tereny, które musieliśmy nazwać terenami wroga, choć było to w istocie nasze terytorium. Tak jak myślałem, nie spotkaliśmy żadnego wilka, a kiedy dotarliśmy do części mieszkalnej, również było czysto. Dwa basiory, które pilnowały wejścia, udało nam się cicho załatwić za pomocą mocy wilków. Wszystkie inne wilki smacznie spały w swoich jaskiniach, w ogóle nie spodziewając się, że za chwilę na ich piękną polankę wyleje się krew. Zebrałem wszystkie wilki do siebie i zacząłem szeptać cały plan, gdyby ktoś go zapomniał.
- Otoczymy polanę ze wszystkich stron. Kiedy usłyszycie w głowach sygnał, atakujemy. Wilki mieszkają blisko siebie, więc z pewnością nie uda nam się zrobić wszystkiego po cichu; ktoś musi usłyszeć wasze zabójstwa. Tak więc, przygotujcie się na walkę, rozlew krwi, być może nawet śmierć... trudno mi powiedzieć. - Rzekłem. - Wszystkie wilki, które wypiły zatrutą wodę mogą jeszcze żyć i umieć się bronić, zatem uważajcie na wszystkich i nie dyskryminujcie słabszych.
- Mam pewien pomysł. - Powiedział Patton. Powinniśmy przede wszystkim wykurzyć z jaskini samca alfa, bo jeśli zobaczy, co się wyprawia, z pewnością zwieje i wezwie sojuszników.
- Wykurzyć? Konkretniej?
- Negocjujmy z nim, a kiedy będzie chciał nas zabić, bo na pewno tak będzie, zaatakujecie. Ja i Flash będziemy mieli go już w garści. Nie pryśnie.
- W sumie, to brzmi sensownie. - Dodała Cloud. Będąc generałem, miała dość ważne zadanie. Musiała pozabijać jak najwięcej wilków o głównych stanowiskach i jednocześnie kierować resztą wojska.
- Dobrze, więc postanowione. - Powiedziałem. - Wszyscy na pozycjach. Idziemy, Patt.
Nie byłem pewien, czy to wszystko ma w ogóle sens. Byłem przekonany, że coś nie wypali, jednak zaszliśmy zbyt daleko, aby się teraz wycofać. Patton ostrożnie zapukał do wnętrza jaskini, a stamtąd wypadł zaspany i wkurzony basior.
- Czego?! - Wrzasnął i spojrzał na ochroniarzy. - Co im zrobiliście?!
- Przysnęło im się. - Mruknął Patton. - A my przyszliśmy negocjować.
- W jakiej sprawie?! Mów szybko, bo też za chwilę będziesz spać!
- Tak się składa, że te tereny są nasze. - Rzekłem. Czułem, że się zbliża. Rozejrzałem się dyskretnie i widziałem, że wataha powoli się zbliża.
- Heh... - Zaśmiał się wilk. - A myślałem, że przyjdziecie w jakiejś rozsądnej sprawie.
W chwili, kiedy się na mnie rzucił, wilki z wojennym okrzykiem na ustach rzuciły się biegiem w stronę domostw wrogiej watahy. Nie tak to miało wyglądać... To miało być ciche. Ale czego się spodziewałem, emocje targały watahą od samego rana, a teraz nareszcie mogły dać im upust.
A więc rozpoczęła się walka...
< Ktoś? Wiem, nie wyszło mi to ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!