Kiedy Silence wspomniał o tej księdze, wiedziałam, że muszę ją zdobyć za wszelką cenę. Chciałam zabłysnąć nie tylko przed alfami, ale również przed Patton'em, który miał zaszczytną pozycję najważniejszego ze szpiegów, zarządcy. Chciałam pokazać, że nie jestem bezużyteczna i mogę się na coś przydać. Pierwszy raz odkąd pamiętam, odrzuciłam od siebie wszystkie kłębiące się w moim wnętrzu myśli, aż w końcu udało mi się całkowicie skoncentrować na robocie, która była ostatnia. Kiedy dowiem się już o wilkach, wrócę i stanowiska wyższe będą dyskutowały już nad dalszym planem działania. Można powiedzieć, że domyślałam się, jak będzie wyglądał ciąg dalszy planu, jednak wolałam nic na ten temat nie wspominać... jeszcze bym się rozczarowała i znowu wyszłabym na kompletną idiotkę.
Chłopaki wyruszyli już pół godziny temu, przyszła więc kolej na mnie. Sil i Patt próbowali wytłumaczyć mi, gdzie znajduje się część mieszkalna, jednak ja nie słuchałam ich. Stwierdziłam, że po prostu będę poruszać się mniej więcej tą samą trasą, którą poruszał się Silence. Musiałam więc wyostrzyć zmysł węchu i podążać za wciąż ulatniającym się zapachem wilka, czasem nieco zbiegając z kursu, by móc się ukryć przed idącym patrolem. Podczas całej podróży zastanawiałam się, jakim cudem wilki nie wykryły naszej watahy. Gdyby chociaż trochę się postarały i patrolowały granicę, z pewnością już dawno by nas znaleźli. Alfy były bardzo nieodpowiedzialne, lub też miały jakieś większe kłopoty i zwyczajnie nie przejmowały się granicami; przynajmniej tak wnioskowałam po tym, co opowiedział Silence, który widział jak samica Alfa leży, zalewając się łzami. Możliwe, że w ich związku coś się nie układało, dowiedziała się o ciąży, czyjejś śmierci, jakaś istotna i duża wataha zerwała z nimi sojusz, lub szykowała się wojna. Niestety, nie byłam w stanie stwierdzić co to, ale byłam prawie pewna, że nie wszystko w Watasze Rozrzuconych Kości jest tak, jak być powinno - i ten fakt mógł bardzo osłabić watahę podczas ewentualnego ataku z zaskoczenia w wykonaniu naszych wilków. Musiałam przestać się nad tym zastanawiać i zacząć działać. Czarny wilk z mechaniczną łapą mówił, że powinnam dość łatwo odnaleźć jaskinię alf i że charakterystycznym punktem jest czaszka wilka nad wejściem do mieszkania. Dwójka basiorów broniła jednak wejścia, aczkolwiek jako szpieg, umiałam odwracać uwagę i robić zamieszanie.
Do tej pory udawało mi się pozostać niewykrytą przez wroga, a już widziałam zza drzewa jaskinię alf. Wystarczyło poruszać się w miarę cicho i w razie gdyby jakiś wilk przechodził ścieżką, po prostu chować się w krzakach, wstrzymując oddech do momentu, w którym kroki nie ucichną. Potem jednak zrobiło się trudniej, gdyż w części mieszkalnej nie mogłam już się ukrywać, a kręciło się tam sporo wilków. Musiałam wymyślić jakiś pseudo-plan, aby ostatecznie odwrócić uwagę zarówno członków watahy, jak i strażników. Trudno, musiałam kogoś zabić. Wystarczyło jedno słowo, aby wilk na środku postanowił umrzeć. Po prostu powiedziałam ''zgiń'', i tak też się stało. Moje moce bywały czasem przydatne... niesamowite. Tak, czy inaczej, wokół trupa natychmiast zebrała się duża część wilków, ale basiory pozostały niewzruszone. Musiałam zabić jeszcze dwa wilki z tłumu, aby wreszcie ochroniarze podeszli zaskoczeni do miejsca zdarzenia. Kiedy wszystkie wilki przypatrywały się trzem trupom, próbując określić przyczynę ich śmierci, zgrywając medyków, zakradłam się do jaskini i schowałam się w małej szczelinie. Ktoś musi powiadomić alfy o całym zajściu, nieprawdaż? Tak jak się spodziewałam, jeden z ochroniarzy wpadł z krzykiem do jaskini i zaalarmował alfy o tym, co się wydarzyło, na co oboje podnieśli się i pobiegli na miejsce zbrodni. Upewniłam się, że nikogo nie ma w jaskini, wbiegłam do środka i zaczęłam przeszukiwać bibliotekę. Najgrubsza księga... Nie miałam na nią żadnego zamiennika. Trudno. Prędzej, czy później, i tak zobaczyliby, że zniknęła. Porwałam książkę i zwiałam, w tym samym momencie, gdy do jaskini wszedł samiec alfa.
- Zobaczmy jakie stanowiska miały wilki, które straciliśmy... - Powiedział, po czym zbliżył się do biblioteczki. Uciekłam najszybciej, jak się dało, zastanawiając się, co za alfa nie zna stanowisk swoich wilków. Kiedy byłam oddalona od jaskini o sto metrów i uciekałam przez gęstwinę, udało mi się usłyszeć przeciągły wrzask alfy. - Nie! Ktoś ukradł księgę!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!