Nie potrafiłem trzymać się jednej grupy. Przez dłuższą chwilę szedłem w gromadce z lewej. Po kilku kilometrach przemieściłem się do grupy środkowej i wlokąc się na jej tyłach, szedłem zbierając podstawowe informacje o wilkach. Zdjęcia, które wykonywała kamera, wbudowana w urządzenie, dostarczały mi wystarczająco informacji, aby móc względnie przewidzieć jakie żywioły ma dany osobnik, gdzie znajduje się jego ośrodek mocy, czuły punkt oraz mocne i słabe strony. Intrygowało mnie, dlaczego większość samców, a nawet niektóre samice były lepsze niż wilki z mojej rodzinnej watahy. Czy napędza je desperacja? Czy są wśród nich wilki, które wiedzą gdzie są... oczywiście poza alfą? Las przecinany co jakiś czas polanami, powoli zaczął się zagęszczać. Bluszcze i większe krzaki przysłoniły mech, kwiatki i trawę, a połacie terenu porośnięte paprocią dosłownie ciągnęły się kilometrami. W pewnej chwili każdy wilk otrzymał wiadomość, aby możliwie szybko zbliżyć się do głównej (środkowej) grupy. Z racji iż zostałem z tyłu, musiałem sporo nadgonić. Po pewnym czasie w moim zasięgu widzenia znalazły się oba "skrzydła" naszej formacji oraz główne skupisko basiorów i wader.
- Zrobimy sobie chwilę przerwy! - Wykrzyknął Flash. - Dwieście metrów na wschód od nas znajduje się strumyk. Jeśli ktoś potrzebuje ukoić pragnienie, może się tam udać.
Usiadłem opierając się o drzewo, oczywiście wciąż trzymając się możliwie najdalej od jakiegokolwiek kontaktu. Odpiąłem przednią część komputera i położyłem ją na ziemi. Po chwili z otworu umiejscowionego obok kamery błysnął hologram. Było to coś na wzór mapy. Moje male dzieło miało już niedługo otrzymać możliwość skanowania terenu... potrzebowałem tylko silniejszego przekaźnika i kilku innych rzeczy. Aktualnie jednak jedyne, co było widać, to trasa, jaką przeszliśmy. Coś mi jednak nie pasowało. Droga nie wydawała się idealnie prosta. Schodziła pod lekkim kątem. Można było z tego wywnioskować, że schodzimy w coś na wzór doliny... Stwierdziłem jednak, że z informowaniem o tym Star lub Flasha poczekam do momentu, aż będę miał pewne informacje. delikatnie wyłączyłem urządzenie, ponownie umieszczając je na poprzednim miejscu.
- Jak się trzymasz? - Kobiecy głos rozdarł pustkę tak skutecznie mnie otaczającą.
- Zanim odpowiem... Z kim mam przyjemność rozmawiać?
- Moje imię to Makka. - Odpowiedziała dumnie wadera.
Serce powoli podchodziło mi o gardła... nie lubiłem... nie chciałem rozmawiać ze stanowiskami wyższymi. Nie wiedziałem jak wyglądało to w tej watasze, ale za młodu każda taka rozmowa kończyła się źle. Bez zbytniego namysłu wstałem, po czym ukłoniłem się nisko.
- Pytałaś, jak się trzymam... dość dobrze. Patrząc na okoliczności, mogło być gorzej.
- Intryguje mnie jedna rzecz. Czy to coś... - Mówiąc to wskazała na urządzenie. - ...podtrzymuje cię w pewien sposób przy życiu?
- Nie do końca. Widzisz... mam tam wgrane odruchy, które ty wykonujesz bezwarunkowo. Na przykład... jeśli masz w pysku ślinę, to ją przełykasz, prawda?
- Mhm.
- Widzisz, ja tą czynność mam na tym urządzeniu. Bez niego mogę się krztusić, jeśli nie będę trzymać pyska skierowanego w dół.
- Widziałam, jak twoje mięśnie złapało coś na wzór drgawek, dlaczego?
- Chodzi ci o moment odłączenia urządzenia?
- Tak, dokładnie o tamten.
- To tak, jakbyś oderwała komuś kawałek mózgu. Straciłem część funkcji mojego organizmu, przez co delirka była już tylko formalnością.
- Kto zgotował ci taki los?
- W jakim sensie?
- Dzięki komu masz to na łbie? Ludzie, nieszczęśliwy wypadek?
- Nadmierna ciekawość świata, innymi słowy: sam sobie to zrobiłem. Jednak nie miało to wyglądać w ten sposób.
- A mianowicie jak? - Wadera wydawała się zainteresowana.
- To tylko etap przejściowy. Motywem docelowym było przesyłanie tam wspomnień. Jednak nie takich z teraz. Miały lądować tam zapomniane rzeczy. Tak na prawdę one cały czas są w naszej głowie, tylko zasypujemy je wciąż nowymi rzeczami. Chciałem uzyskać do nich dostęp.
- Rozumiem, a ma to jakieś inne zastosowanie?
- Na pewno będzie mogło być pomocne w nawigacji po kilku udoskonaleniach, ale na tą chwilę... może pomagać na przykład w rozpoznawaniu złamań, krwotoków wewnętrznych i tym podobne.
Mój wywód przerwał okrzyk Star, informujący nas o dalszej wędrówce mającej na celu wyprowadzenie nas z tej przeklętej gęstwiny. W chwili, gdy się podniosłem, Makki już dawno nie było w pobliżu. Może nie będzie aż tak źle... Właśnie takie słowa towarzyszyły mi, gdy ponownie zaczynałem wlec się za grupą,
< Kto teraz? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!