- Śledziłaś mnie?
Wolnym krokiem wyszedłem na krótką przechadzkę po nowym świecie. Nie chciałem brudzić sobie łap szukaniem terenów: zajmowało się tym wystarczająco dużo wilków, a poza tym - mi się nigdzie nie spieszyło. Chciałem lepiej poznać świat, do którego się przenieśliśmy, jednocześnie nie pomagając nikomu w odnalezieniu terenów. Oni i tak uwijali się jak mrówki, znajdą tereny w góra kilka godzin, więc po co im ja? Nie będę ich zaszczycać swoją obecnością. Alfa dobrze o tym wiedziała, ponieważ kiedy zapytała mnie, czemu nie pracuję, odpowiedziałem jej tak, patrząc obojętnym wzrokiem prosto w oczy. Bardzo zaciekawiło mnie sformułowanie ''jesteś podobny do Ziry'', które wydostało się z pyska wadery. Zastanawiałem się kim była ta cała Zira i z jakiej racji miałbym być podobny do wilka, który zapewne był wart mniej, niż kępek mojej sierści, który oderwał się od skóry zaraz po tym, jak wplątał się w kolczasty krzew, czego nawet nie zauważyłem.
Podróżując, wdychałem powietrze pełne nowości, podziwiałem zwierzęta i rośliny. Widoki nie były jakieś zapierające dech w piersiach, bo byliśmy w lesie. Chociaż zapewne i tak raczej nic by mi się nie spodobało. Nie lubiłem ładnych widoczków. Miałem gdzieś ładne widoczki. Jednak, chyba jak każdy, wolałem żyć w zadbanym miejscu. Gąszcz, przez który się przedzierałem, zdecydowanie do takich nie należał. Czyżby to było nienaturalne? Przecież wilki żyją w takich miejscach, powinno mi się tutaj podobać. No cóż, widocznie jestem bardziej wyjątkowy, niż myślałem, że jestem. Dlaczego mnie to w ogóle nie dziwi?
Idąc przez las, usłyszałem podejrzany szmer. Zupełnie jakby ktoś mnie... śledził. Ja rozumiem, że jestem obiektem zainteresowań, ale żeby posuwać się aż do śledzenia? Jakaś wilczyca była nieźle powalona. Wiedziałem, że jeśli tylko się odwrócę, na pewno ją wystraszę, a chciałem zobaczyć, kto to. Zacząłem się zastanawiać, co zrobić, aby moja czujna obserwatorka nie zobaczyła, że na nią patrzę. No tak, było to niestety niemożliwe. Trudno. I tak zapewne by mnie nie zainteresowała, byłaby tylko kolejnym wilkiem, którego mógłbym zabić, bądź oczernić - chleb powszedni, nic interesującego.
Nie pozostało mi więc nic innego, niż zachowywanie się naturalnie i próba zapomnienia o tym, że ktoś depcze mi po piętach. Tak więc, w dalszym ciągu spacerowałem sobie po nowym świecie, uważając, by nie wybuchnąć śmiechem. Niestety, osoba, która mnie śledziła, ewidentnie nie była w tym mistrzem: wciąż było słychać szmery, a nawet dało się słyszeć kroki i oddech. W pewnym momencie byłem bliski myśli, że robi to specjalnie, aby się zdradzić. Ale w jakim celu miałaby to robić? Abym się odwrócił? Ale po co jej to? Nawet jeśli tak naprawdę był to jakiś wynajęty przez kogoś zabójca, czy człowiek, to po kiego grzyba miałby to robić tak głośno? Jeśli to szczeniaki mnie śledziły, będą miały przechlapane, podobnie, jak ich rodzice.
Miałem dosyć. Zacząłem biec. Postanowiłem zgubić mojego obserwatora, a następnie go odnaleźć. Wbiegłem w drzewa, wilk powoli tracił mnie z oczu. Schowałem się w krzakach, a śledząca mnie postać biegła dalej przed siebie, kompletnie nie zwracając uwagę na to, jak bardzo głośno to robi. Kiedy zostałem ominięty, momentalnie wyskoczyłem z krzaków i rzuciłem się w pogoń za wilkiem, a raczej wilczycą, która właśnie się poddała. Szła ścieżką ze spuszczoną głową, regulując oddech. Już wiedziałem, kim jest. Burnt Flame. Wadera, która nie miała prawa wiedzieć o moim istnieniu. Pochwyciłem ją, przygniotłem do drzewa i zajrzałem prosto w oczy, uśmiechając się cynicznie. Oddechu już raczej nie wyreguluje.
- Pytam: Czy mnie śledziłaś?
< Burnt Flame? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!