Kiedy dostałam wiadomość od Flash'a, wiedziałam, co się stało. Mogłam to poczuć, jakby przez wiązkę telepatycznej więzi oddał mi część bólu, który czuł w tamtej chwili. Przegrał... Już go nie było... To wszystko mnie przerastało... W tamtej chwili pozostały mi już tylko moje dzieci, ale... to nie było to. Z jednej strony nie chciałam ich zostawiać samych z tymi wszystkimi problemami, jednak cała reszta mnie nie chciała już żyć, chciała po prostu zginąć, nieważne w jaki sposób. Flash zapewne nie chciałby, abym popełniała samobójstwo w takiej sytuacji... i tylko z tego względu tego nie zrobiłam. Postanowiłam, że będę dalej walczyć. Wszystkim wilkom, które starały się mnie bronić, wysłałam wiadomość, że chciałabym trochę powalczyć w samotności. Cóż miały zrobić? W takim momencie nie wypada robić scen i prawić mi morałów, ani nic takiego, więc po prostu mnie zostawili - niechętnie, aczkolwiek zostawili. Zajęli się innymi wilkami, które potrzebowały. Wiadomo, nie byłam jedyną, która miała jakieś problemy i kiedy kazałam im odejść.
Stanęła przede mną wadera. Nareszcie, partnerka zabójcy mojego partnera raczyła przyjść trochę powalczyć. Ona też już wiedziała, zdradzała to całą mimiką swojej twarzy; oczami i uśmiechem. Wszystko mieli od początku zaplanowane, a teraz w ich planie przyszła kolej na mnie. Była biała jak śnieg, a oczy miała czarne. Dzięki niesamowitemu kontrastowi, każdy od razu to zauważał i stawał jak wryty, wpatrując się w waderę.
- Zapłacicie za to! - Wrzasnęłam z płaczem, momentalnie rzucając się na białą waderę, która jedynie śmiała się jak idiotka. Wydawało mi się, że jest pozbawiona jakichkolwiek emocji, a jedyne znajome jej uczucie to nienawiść do wszystkich i wszystkiego. Biło od niej mnóstwo negatywnej energii, co nie pomagało mi w walce. Zaatakowała pierwsza, skutecznie powalając mnie na ziemię i szepnęła, nachylając się nade mną:
- Załatwimy to szybko, dobrze?
W tym samym momencie całą sytuację zauważył Crazy Lightning. Podbiegł do nas i chciał zaatakować waderę, która zdecydowanie nie była normalna. Wydawało mi się, że jest jakimś demonem, zapewne Patton wiedziałby o co chodzi. Niestety, była o wiele silniejsza, niż demon, jakim jest Patton, o czym już po sekundzie się dowiedziałam.
- Zostaw ją! - Usłyszałam, jakby przez mgłę.
- To był największy błąd w twoim życiu... i ostatni. - Zaśmiała się. Jednym szybkim gestem zatrzymała mojego syna w powietrzu i drugą łapą zamroziła. Następnie obie położyła. Patrzyłam ze łzami, jak ciało Crazy Lughtning'a rozpada się na milion kawałków. W drobny mak... Nikt nie mógł tego zobaczyć. Wilczyca zadbała o to, by nikt nie pałętał się przy nas i stworzyła iluzję naszej prawdziwej walki, która skutecznie zasłaniała to, co działo się naprawdę. Wiedziałam, że nie wygramy, a właściwie już przegraliśmy. Spojrzałam w stronę obozu. Znajdowało się tam szczenię, któremu pisana jest wielka przyszłość, jednak aby jego przeznaczenie się wypełniło, starzy wojownicy muszą mu zrobić miejsce. Mimo wszystko, postanowiłam się nie poddawać.
- Błagałabym cię o to, abyś skróciła moje cierpienie. - Przemówiłam. - Jednak chcę umrzeć honorowo. Dlatego walcz!
W tym samym momencie moja przeciwniczka krzyknęła. To nie brzmiało jak krzyk wilka... To było coś strasznego, jednak nie byłam w stanie powiedzieć co. Przeciągły, długi, piskliwy krzyk kompletnie mnie oszołomił. Mrugnęłam... a jej już nie było. Czułam jednak jej oddech na swoim karku. Odwróciłam się. W jej oczach widziałam kompletną pustkę. Zęby dłuższe, niż u normalnego wilka, z jej pyska spływała czarna smoła. Nie mogłam nic zrobić, byłam sparaliżowana. W momencie leżałam na plecach. Stworzenie unieruchomiło mnie. Wykonała jedno nacięcie na moim brzuchu i klatce piersiowej, z niemal chirurgiczną precyzją. Wciąż byłam żywa... flaki wylały się, a wadera wyrwała serce, które biło o wiele wolniej, niż powinno.
Tak skończyła się nasza era... Zarówno ja, mój partner, jak i Crazy Lightning nie żyliśmy. Nie wiedziałam, co się stało z Another, jednak ona nie była wybrana. Już niedługo przyjdzie czas na nową erę w dziejach naszej watahy...
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!