wtorek, 19 lipca 2016

Od Rachel - C.D. Flash'a ''Nieznajome zapachy''


Po wyjściu z tego przeklętego labiryntu wreszcie mogłam odetchnąć. Białe światło przeszyło powietrze niczym ostrze noża. To wrażenie zawsze towarzyszyło mi przy przejściu z ciemnej jaskini na zewnątrz. Po chwili, gdy tylko moje oczy przyzwyczaiły się do światła, weszłam na jedno z drzew i rozejrzałam się po okolicy, lecz nie dostrzegłam nic istotnego, poza faktem że przed nami ciągnęło się jakieś wzgórze. Może to już tu? Jak zwykle zamyślona zeszłam na ziemię. Gdy tylko ogłoszono dalszą wędrówkę już miałam jej dość, tym bardziej, że zabronił latać. Z drugiej strony jednak dobrze go rozumiałam. Wiatr był całkiem sprzyjający, powietrze dość ciepłe i bezchmurne niebo... tego mi brakowało. Szłam z tyłu szyku obserwując okolicę, gdy nagle dostrzegłam w oddali jakiś cień, przemykający między drzewami. Przystanęłam wypatrując właściciela cienia. Po chwili namysłu ruszyłam w tamtym kierunku, pamiętając o tym, by nie rozkładać skrzydeł dla bezpieczeństwa watahy. Istota, którą okazała się być jasnej maści wadera, najwyraźniej mnie wcale nie usłyszała, ani nie dostrzegła. Zatrzymałam się na jednej z gałęzi rozległego drzewa. Uważnie przyjrzałam się obcej. Miała kremowe futro, białą pręgę na karku, białe łapy i błękitne oczy. Szła spokojnie przed siebie. Wyglądała na nowoprzybyłą, a jednak pewną obranej trasy. Postanowiłam śledzić każdy jej ruch, dokąd idzie, jakie ma zamiary. Ruszyłam więc za nią, lecąc w bezpiecznej odległości, tak, by mnie nie zauważyła. Po chwili ofiara mojego zainteresowania zaczęła węszyć. Powtórzyłam czynność, wyczuwając w dość bliskiej odległości stado jeleni.
- Więc idzie na polowanie... - zanotowałam sobie w myślach, wciąż śledząc waderę. Niedługo potem zauważyłam w oddali, wywęszoną wcześniej, zwierzynę. Nie mogłam się powstrzymać, więc rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze nie powodując żadnego, nawet najlżejszego wiatru, następnie przysiadając na szczycie sosny. Ciągle obserwowałam każdy gest obcej. Ta podbiegła w kierunku wcześniej wybranej ofiary, jednak zbytnio się pospieszyła, bo spłoszyła całe stado. Stwierdziłam, że lepiej tego nie komentować. Westchnęłam tylko zażenowana, nadal obserwując obiekt. Po kilkunastu minutach udało jej się upolować niewielkiego zająca. Bezszelestnie zeskoczyłam z drzewa i poszybowałam do wadery, zatrzymując się za nią.
- Gratulacje. - mruknęłam ironicznie bijąc brawa. Chyba ją przestraszyłam, bo aż podskoczyła słysząc mój głos, na co ja się tylko zaśmiałam.
- Kim jesteś?! - warknęła.
- Ej, spokojnie. Jestem Rachel. - odparłam jak zwykle bez emocji.
- Co tu robisz?
- To nie jest istotne. Prędzej to ja powinnam cię o to zapytać.
- Śledziłaś mnie?!
- Tak, tak, tak, to też nie jest ważne. Chodź ze mną.
- Dokąd?
- Musisz wszystko wiedzieć? - wywróciłam oczami.
- Muszę.
- Zamilcz. Po prostu chodź. - warknęłam, wracając w kierunku watahy. Kremowa wilczyca ruszyła niepewnie za mną. No jasne, przecież mi nie można ufać. Po kilku minutach dotarłyśmy przed szeregi. Popatrzyłam na Flasha, a potem na Star.
- To... a zresztą, co ja będę opowiadać? Powiem tylko, że kręciła się w pobliżu, więc postanowiłam ją przyprowadzić. Może się przydać. - Wskazałam wspominaną osobę, która stała obok mnie, po czym odeszłam.

<bezsensowny dopisek> 

Ps. wilkiem którego spotkała Rachel jest - nie trudno zgadnąć - Shanti.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!