Całą podróż szłam przybita. Rainbow... ona nie żyje. Jakim cudem? Ten przeklęty meteor... Być może dałoby się ją jeszcze uratować, gdyby nie fakt, że jej ogon został przygwożdżony do ziemi... No nic. Corey pocieszał mnie jak tylko mógł... i trochę to pomagało. Po przerwie Flash zarządził dalszą podróż, więc zjadłam z Corey'em po połowie ryby i podążyliśmy za watahą. Flash prowadził watahę przed siebie, a ja w tym czasie się rozglądałam. Musiałam przyznać, nie wiedziałam zupełnie nic o tym świecie. Wiedziałam tylko, z opowieści różnych wilków, że ten świat jest okrutny tak samo jak Ziemia Wojny, na której większość wilków się urodziła i dotarła do Watahy Krwawego Wzgórza. Ponoć mieszkają tu istoty, zwane jako człowiek, które są potencjalnym zagrożeniem dla nas, jeżeli posiadają jakąkolwiek broń. Szliśmy z parę ładnych godzin, aż zastała nas noc. Oczywiście zrobiliśmy postój i jutro z samego rana mieliśmy ruszać w dalszą drogę. Ułożyłam się z Corey'em pod drzewem i próbowałam zasnąć. Corey położył na mnie jedną łapę, a ja wtuliłam się w jego śnieżnobiałą sierść. Wieczory były dosyć chłodne, ale wilki nie narzekały. Myślałam o wielu rzeczach i zamykałam oczy, próbując choć na chwilę zasnąć. Niestety, bez skutku. Zauważyłam, że mój partner śpi, więc ostrożnie przekręciłam się tak, że jego łapa opadła na moje miejsce i wstałam, cicho wytrzepując futro tak, by nie zbudzić drzemiącej watahy. Wyszłam trochę dalej od watahy, by napić się z małego stawu. Po napiciu się spojrzałam w niebo. Noc była gwieździsta i tylko skrawek nieba nad górami był usiany chmurami. Ciekawiło mnie, co jet dalej, za horyzontem. Zaciekawiło mnie to, jednakże bałam się tego świata. Ludzie? Co to za stworzenia? Chciałam ich poznać, jednakże z opowieści wilków wynikało, że są źli. Że są wilczymi wrogami... Z przemyśleń wyrwało mnie ciche skomlenie. Dobiegało ono gdzieś... od strony gór. Popatrzyłam na watahę... i ruszyłam w stronę Krwawego Wzgórza. Biegłam tak z kilka godzin, zapewne dwie, po czym zwolniłam trochę. Krwawe Wzgórze było ogromne. Nieważne, zauważyłam wydrążenie skalne. Podeszłam do niego i zobaczyłam zwierzę, jakieś takie podobne do wilka. Podeszłam jeszcze wolniej i zaczęłam węszyć.
- Czym jesteś? - zapytałam szczenię, przynajmniej jak szczenię wyglądało.
- Psem. - odparł "pies" chlipiąc.
- Coś ci się stało? - zapytałam.
On tylko pokiwał łebkiem. Zauważyłam pogryzienia na jego tylnej prawej łapie. Pogłaskałam go po łebku i wyczarowałam napar z ziół, na uspokojenie. Później opatrzyłam łapę psa i wzięłam go do torby, która była pusta. Powiedział, że mieszka w wiosce i pokazał mi, gdzie ona jest. Widziałam coś, co nazwał "domami"... Było to ładne, przytulne miejsce. Powiedział, że... mieszka z ludźmi, na co stanęłam jak wryta. Te stworzenia...
- Idź dalej sam. - rzekłam stawiając szczenię na ziemię i odchodząc.
- Dziękuję... - usłyszałam szept i uśmiechnęłam się.
Wróciłam do watahy i położyłam się. Za kilka minut Flash ogłosił dalszą wędrówkę. Słyszałam, jak mój partner zaczął mnie budzić.
- Wstawaj Kiiyuko, musimy już iść... - mówił ciepłym głosem i głaskał mnie łapą po grzbiecie.
Ziewnęłam i wstałam zaspana. Chciało mi się spać... ale trudno.
< Corey? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!