sobota, 30 lipca 2016

Od Another - C.D. Patton'a ''Nocna Walka''


Skuliłam się nad zwłokami. Mój ojciec, moja matka, mój brat, dwójka ważnych dla mnie wilków... nie żyli. Zostali zabici, ot tak, po prostu. Morderczyni mojej matki i brata siedziała teraz na wysokiej skale i śmiała się, spoglądając jak wciąż się potykamy. Wiedziałam, że nie wytrzymamy długo. To już koniec. Przegraliśmy... Czy aby na pewno? Jedynym wilkiem, który czuwał przy mnie, okazał się mój wujek, Diesel. W tamtej chwili byliśmy ostatnimi wilkami z hierarchią alfy. Niestety, nie mogliśmy przejąć władzy nad watahą, ponieważ zrzekliśmy się przywództwa kilka lat temu. Teraz uważałam, że to był błąd. Niestety, nie mogłam już nic zrobić, co się stało, to się nie odstanie. Poza tym, miałam teraz o wiele większe problemy. Zalewając się łzami, spojrzałam na basiora, który stał obok mnie ze spuszczoną głową.
 - Oni wszyscy... Oni wszyscy nie żyją! - Wykrzyknęłam w żałosnym płaczu. - Zostaliśmy tylko my... Niedobitki. Nędzne robactwo, które i tak na nic się tu nie przyda. Wujku, zostaliśmy tylko my...
 - Na to wygląda... - Westchnął. - Ale nie możemy się poddać. Twój dziadek nie poddałby się na naszym miejscu. Był najdzielniejszym alfą, jakiego znałem. Zrzekłem się przywództwa, bo wiedziałem, że nigdy nie będę taki, jak on. - Powiedział. - Może to twoim przeznaczeniem jest przywrócić świetność naszej watasze?
 - Nie wiem... - Mruknęłam. To wszystko było dla mnie bardzo trudne. Śmierć rodziców, teraz jeszcze przypominanie mi o dziadku, którego zawsze bardzo chciałam poznać. Wydawało mi się, że przestałam racjonalne myśleć. Patrzyłam jak idiotka na ciała poległych wilków, zastanawiając się co dalej. Chociaż wiedziałam, że dla mnie nie ma już przyszłości. 
 - Zrzekliśmy się przywództwa, jednak możemy wybrać nowe alfy. - Powiedział w pewnym momencie basior. - Widzę, że zostanie alfą byłoby dla ciebie zbyt wielkim wysiłkiem. Twój stan psychiczny ci na to nie pozwala...
 - Zdecydowanie powinniśmy to zrobić. - Rzekłam. - Wybrać nowe alfy. Dać watasze nową siłę, z którą może zwyciężyć. Nic tu po nas, wujku.
 - Mała ma rację. - Usłyszałam. Chciałam się odwrócić i zobaczyć kto to, niestety, moje łapy były przymocowane do podłoża. Coś nas powoli mroziło. Nagle tuż przed nami wyskoczyła biała wadera z czarnymi oczami. Morderczyni mojej rodziny... - Nic tu po was. I tak już wygraliśmy. Spójrzcie. Wasza wataha po prostu umiera, to już jej koniec. Nie ma wilka, który by was teraz uratował. Nie ma już nadziei dla was i waszej watahy. - Powiedziała, po czym dokończyła dzieło. Zostałam całkowicie unieruchomiona. Krzyczałam, jednak nikt nie słyszał. Pod lodową skorupą zaczynało brakować powietrza. Moje wnętrzności również zaczęły się zamrażać... aż w końcu stałam się tylko nędznym posągiem, martwym i nikomu niepotrzebnym. Wtedy wiedziałam, że nie ma już nadziei. 

< Ktoś? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!