środa, 27 lipca 2016

Od Flash'a - C.D. Grace ''Nocna Walka''


Na polu bitwy panował chaos. Mój świat wyglądał jednak nieco inaczej, niż świat pozostałych. Wszystko było zamazane, liczył się jedynie mój przeciwnik, zataczający krąg wokół mnie. Obserwowałem każdy ruch czarnego wilka z dużą dozą uwagi, patrząc głęboko i z determinacją w jego niebieskie jak ocean ślepia. Jedno z nich było lekko pozbawione koloru, przechodziła przez nie spora szrama. Wyglądał na doświadczonego w kwestii walki. Pierwszy etap pojedynku między alfami opierał się na bezsensownej negocjacji i wzajemnym straszeniu.
 - Po prostu oddajcie nam nasze ziemie. - Warknąłem. Niczego nie pragnąłem tak bardzo, jak tych ziem. Star byłaby szczęśliwa, gdybyśmy je odzyskali... a jej uśmiech był najcenniejszą nagrodą, jaką mogłem otrzymać, za wygraną w tym boju. Niestety, była ona niezwykle trudna do zdobycia. Miałem jednak nadzieję, że podołam wyzwaniu i uda mi się uszczęśliwić moją partnerkę, siebie, moje dzieci, przyjaciół i watahę. Na drodze do szczęścia stało niestety kilka dość sporych przeszkód.
 - Niby dlaczego? - Zapytała jedna z nich, Scattered Bones, alfa i założyciel Watahy Rozrzuconych Kości, z którą toczyliśmy walkę o naszą własność. - Opuściliście je z własnej woli, więc nie widzę podstaw, dla których miałbym je wam oddawać.
 - Odebrano nam je siłą przed laty! - Krzyknąłem, przypominając sobie historię Star.
 - Ach tak? A skąd możesz to wiedzieć? Znajdujesz się na tym świecie zaledwie kilka dni.
Jego słowa obijały się o moje uszy z głośnym echem. Byłem zszokowany... skąd wiedział?!
 - Kto ci udzielił takich informacji?! - Zapytałem. Nie chciałem zdradzać mojego zszokowania, jednak ewidentnie mi nie wyszło. 
 - Sam się dowiedziałem. Nie naruszyliście pola siłowego, jednak podczas przechadzki znalazłem wasz obóz. Kilka mocy i już: wiem o was wszystko. - Powiedział z uśmiechem, który przyprawił mnie o dreszcze. - A teraz, może skończymy tą dziecinadę, co?
 - Dobrze. - Odpowiedziałem, zamykając oczy. - A więc gdzie chcesz walczyć?
 - Jesteśmy na terenie Krwawego Wzgórza... więc może na jego szczycie? - Zaproponował, nawet nie dając mi czasu na odpowiedź, tylko od razu teleportując nas na szczyt i wyłączając mi możliwość korzystania z mocy telepatii, przez co całkowicie straciłem łączność z moją watahą. Kiedy pojawiliśmy się w wybranym przez Scattered Bones'a miejscu, piorun uderzył między nami. Burza oznaczała lepsze położenie dla mnie, gdyż posiadałem żywioł Elektryczności. Niestety, mimo wszystko, czułem, że to będzie najtrudniejsza walka w całym moim życiu... być może i ostatnia.
Miałem do czynienia z samcem, który zdecydowanie nie owijał w bawełnę. Natychmiast się na mnie rzucił, obnażając swoje zabójczo wielkie i ostre kły. Na całe szczęście, udało mi się w miarę szybko uskoczyć w bok, przez co ja wyszedłem z tego bez szwanku, natomiast wilk zarył pyskiem o grunt. Zanim udało mi się utrzymać równowagę, ten już się pozbierał i przymierzał do kolejnego ataku. Na całe szczęście, nie walczyliśmy na moce, czy bronie, a jedyną dopuszczalną formą uzbrojenia były nasze kły i pazury, a także doświadczenie w walce, doskonała strategia, znajomość terenu i siła. Kilka cięć, kilka szybkich ataków, oboje byliśmy pokiereszowani, a najbliższa połać trawy niemal całkowicie pokryta naszą krwią. Wykonałem unik przed jego skokiem, jednak ten od razu odbił się od podłoża i wykonał drugi skok, przed którym już nie zdążyłem uciec. Zatopił zęby w moim boku i szarpnął mocno, przez co wyrwał kawałek mojego ciała. Zawyłem z bólu i w odpowiedzi z całej siły zamachnąłem się łapą, niemalże na oślep. Wykonałem dwa takie ''ataki'', jednak tylko drugi był skuteczny. Właśnie w taki sposób, zupełnie przypadkiem, pozbawiłem mojego przeciwnika prawego oka. Wrzasnął tylko, po czym rzucił się na mnie. Zaczęliśmy się turlać i zatrzymaliśmy się niebezpiecznie blisko dużego uskoku... Za blisko. Scattered Bones zdążył uciec, czego nie można było powiedzieć o mnie. Leżałem bezwładnie na krawędzi, jednak w pewnym momencie spadłem. Trzymałem się jedynie pazurami, które i tak niewiele dawały. Wiedziałem, że za chwilę spadnę sam z siebie, albo to Scattered Bones wykorzysta okazję i postanowi mnie zrzucić. Cóż z tego, że to niezbyt honorowe i generalnie nie powinno się w taki sposób zabijać alfy wrogiej watahy, z którym jest się w trakcie pojedynku... przecież nikt nie dowie się, jak zginałem. To mnie lekko przerażało. Nikt nie dowie się jak zginąłem, ani nawet gdzie zginąłem... Nawet jeśli wygramy, nie znajdą mnie. A szansę na wygraną z pewnością spadały z każdą chwilą. Słyszałem coraz głośniejsze charczenie... i  nagle zobaczyłem nad sobą koszmar. Dotkliwie poraniłem wilka, kiedy się turlaliśmy. W niektórych miejscach był tak poharatany, że można było zobaczyć jego białe kości z niewielką dozą żółtego osadu, splamione krwią. W miejscu, gdzie powinno być oko, wytworzyła się wielka plama gęstej, ciepłej krwi, a drugie oko patrzyło na mnie przekrwione. Psychopatyczny uśmiech wilka zdecydowanie dodawał grozy całej scenie. Jedna łapa była oskubana niemalże całkowicie... Zapewne zahaczył o jakiś większy kamień, kiedy koziołkowaliśmy.
 - Z przyjemnością zakończę twój żywot. - Wyrecytował, po czym jednym płynnym ruchem odciął mi jedną z łap. Patrzyłem jak moja kończyna spada w przepaść. Nie ubolewałem nad tym. Wiedziałem, że i tak już wszystko skończone. Przegrałem. Byłem też pewien, że Scattered Bones zniknie na kilka dni, dla niepoznaki. Wiedziałem, że walka się jeszcze nie skończyła... choć dla mnie już tak. 
 - Żegnaj. - Uśmiechnął się wilk i odrąbał mi drugą łapę. Zacząłem spadać w przepaść, bez łap, bez honoru, bez nikogo. Uśmiech Star... to było to, co widziałem, jako ostatnie.  Chciałem, aby pomimo wszystkiego była szczęśliwa.
 - *Kocham cię.* - Wysłałem do niej telepatyczną wiadomość. To było ostatnie, co zrobiłem w życiu. Potem poczułem już tylko ból, łamanie kręgów i ogromny ból czaszki. A więc to koniec...

< Ktoś? >

3 komentarze:

Zostaw po sobie ślad!