Bardzo martwiłem się nie tylko o Flash'a, ale i o moją córkę. Byłem święcie przekonany, że ona żyje i faktycznie jest tu uwięziona, więc wiadomo, że za wszelką cenę chciałem ją odnaleźć i dążyłem do tego. Niestety, teraz miałem nieco inne sprawy na głowie, mianowicie alfy udały się na samotny pojedynek. Flash nie wiedział na co się pisze, gdyż odkryliśmy to dopiero po jego zniknięciu. Nie dało się też wysłać wiadomości telepatycznej, ponieważ zablokował możliwość odbierania takich wiadomości: każda moja telepatyczna wypowiedź po prostu ginęła bezpowrotnie. Dopiero za trzecim razem się zorientowałem, że nie mówię do nikogo, a wiadomości przepadają. Plan był w sumie dosyć prosty: najpierw odnaleźć Flash'a, potem Verdanę. Byłem pewien, że mój dawny przyjaciel, a aktualnie nieżyjący już wróg, mówił prawdę. Nie gadałby takich rzeczy, gdyby były one kłamstwem. Po prostu nie miał żadnego celu w oszukiwaniu mnie, więc miałem sto procent pewności, że to prawdziwa informacja. Plan był prosty: najpierw dopilnować, by Flash wrócił bezpieczny, a potem znaleźć Verdanę i żyć z nią i moją partnerką długo i szczęśliwie. Proste? Niekoniecznie.
- Flash! - Zacząłem się drzeć, mknąc w powietrzu najszybciej jak umiałem. Wyostrzając wzrok, nic nie dostrzegałem. Tylko ciemność, drzewa... i tak w kółko. - Przecież nie wrócę tam z pustymi łapami... - Wyszeptałem. Poziom irytacji wzrastał z każdą minutą. W jakim miejscu oni toczą ten pojedynek?! W innym wymiarze, czy jak?! Przecież nie mogli odejść tak daleko...
- Patton! - Usłyszałem za sobą. - Zwolnij!
To był głos wadery.
- Grace?! - Odwróciłem się, gdy zobaczyłem skrzydlatą waderę, zbliżającą się do mnie.
- Lataj wolniej, nawet FBI nie byłoby w stanie cię namierzyć. - Rzuciła. - A tak w ogóle to przyszłam, a właściwie przyleciałam, z pomocą. Chcę znaleźć Flash'a, bo Star odbija! Drze się po nas i takie tam... - Mruknęła swoim typowym, luźnym językiem.
- Ach tak. - Rzekłem zirytowany. - Doprawdy okropne. Krzyczą po was... Straszne.
- Serio, przecież sam go nie znajdziesz, no! - Nalegała.
- Spadaj stąd, mała.
- Uważaj na słowa! - Krzyknęła.
- No dobrze. - Westchnąłem. - Ale jeśli twoja matka się o tym dowie...
- Będę milczeć jak grób. - Uśmiechnęła się. - Lećmy ich szukać.
Od tamtej pory musiałem latać wolniej, by moja towarzyszka była w stanie mnie dogonić. Zastanawiałem się co ona sobie w ogóle myślała... Ot tak po prostu sobie za mną poleciała, nie zdając sobie sprawy z tego, że to niebezpieczne. Nie wiemy z jaką siłą mamy do czynienia. Na terenie ich pojedynku mogą się odgrywać jakieś dramatyczne sceny, ważyć losy watahy i życia naszego alfy, a my tak po prostu sobie tam przylecimy... i co? I co potem. Jaki właściwie jest plan?! Poleciałem szukać Flash'a jak na złamanie karku, nawet nie mając planu ratunku... o ile jego w ogóle trzeba będzie ratować. Tak się właśnie dzieje, kiedy Patton chce wykonać dobry uczynek.
- Ciekawe co się dzieje na polu walki, nie? - Zagadnęła Grace, która zdawała się bardziej podziwiać widoki, niż szukać Flash'a, jednak wiedziałem, że to tylko złudzenie.
- Taa. - Mruknąłem, niemal w ogóle jej nie słuchając. Miałem ważniejsze sprawy na głowie.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!