- Miło mi. - Mruknął basior. - Muszę już iść, cześć.
- Hola, hola. - Odpowiedziałam, wzlatując w powietrze i pojawiając się tuż przed nim. - Naprawdę myślałeś, że tak po prostu pozwolę ci iść? Kręcisz się w pobliżu mojej watahy, a ponieważ jestem jej członkinią, muszę zaprowadzić cię do alfy na małe przesłuchanie. Jeśli uzna, że nie stanowisz żadnego zagrożenia, możesz sobie śmiało odchodzić i śledzić dalej. Być może w tym momencie utrudniam ci jakieś zadanie, czy coś, ale takie już są procedury. - Uśmiechnęłam się do Arnis'a. - Ok?
- No dobra, tylko szybko. - Rzekł.
- Nie należę do wolnych wilków. - Zaśmiałam się i zaczęłam biec. Arnis początkowo miał kłopot, aby zrównać się z moim tempem, jednak już po niecałej minucie biegliśmy niemal równo. - Tylko bez żadnych sztuczek. Załatwimy to szybko i dzięki temu za niespełna godzinę wrócisz do śledzenia swoich... A właśnie, kogo ty śledzisz?
- Nie bądź taka ciekawska. - Odparł.
- Przestań być taki tajemniczy. - Rzekłam.
- Będę. - Powiedział. Wiedziałam, że nic więcej z niego nie wyciągnę.
Droga nie była zbyt długa, bo cąły obóz był dosyć mały, zajmował przecież jedną, dość dużą polanę. Przystanęłam przed największym namiotem.
- To tutaj. - Oznajmiłam.
- Rozumiem.
- No to... powodzenia. - Uśmiechnęłam się. - Odpowiadaj po prostu na pytania i cię wypuszczą.
- Jesteś pewna?
- Nie wyglądasz na niebezpiecznego. - Odpowiedziałam, po czym pożegnałam się z nim. Przechadzałam się niedaleko namiotu, do którego wszedł Arnis...
< Arnis? Wybacz, że krótkie. >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!