Walka toczyła się już ładne parę godzin. Między wilkami były toczone długie pojedynki, z których ciężko było wyłonić zwycięzcę. Zauważyłem, że spora grupa naszych nie daje sobie rady: choć teoretycznie dużo wilków było wybitych, wciąż przybywały kolejne, budzone wrzaskami i innymi dziwnymi dźwiękami. Kątem oka dostrzegłem, jak Flash siłuje się z wrogim alfą. Wyglądał, jakby już ledwo dawał radę, więc postanowiłem pobiec mu z pomocą. Niestety, moje starania poszły na marne, gdyż już po trzech krokach w ich stronę, zostałem odepchnięty przez jakiegoś wilka i przygnieciony do ziemi. Patrzył na mnie przez chwilę i w pewnym momencie zamurowało go.
- Patton? - Zapytał niepewnie, przyglądając mi się uważnie. - To ja, Rex. - Powiedział.
- Tak, pamiętam cię. - Rzekłem, warcząc. - Mam nadzieję, że równie szybko o tobie zapomnę.
- No proszę, a myślałem, że porozmawiamy jak przyjaciele... Wtedy zdradziłbym ci, gdzie jest twoja córka. - Mruknął. Zablokowałem jego cios.
- Córka? - Zapytałem, doskonale wiedząc, kogo ma na myśli. - Chyba mi nie powiesz, że...
- Tak. - Odpowiedział entuzjastycznie. - Verdana jest tu więziona. A ty nigdy nie dowiesz się, gdzie jest.
W tamtej chwili wpadłem w niekontrolowaną furię, ukazując tym samym moją drugą stronę. Wbiłem swoje pazury w gałki oczne wilka, a krew trysnęła z dwóch ran kutych prosto na moją twarz. Rozszarpałem mu cały brzuch, wszystkie flaki wypadły na zewnątrz i już zaczynały śmierdzieć. Jednym ciosem łapy zmiażdżyłem mu czaszkę, a rozwalony mózg wylatywał przez wielką dziurę, która powstała na skutek uderzenia. Choć wyżyłem się na osobniku, furia nie minęła: dopadłem następnego, czerwonego basiora z białymi oczami. Nawet nie wiedział, co go zabiło. Rozerwałem mu tętnicę, wykrwawił się niemal natychmiast. Metaliczny smak krwi łaskotał moje podniebienie, pragnąłem więcej. Jednak furia stopniowo przemijała, udało mi się zabić jeszcze jednego, dość młodego i mało doświadczonego osobnika, tym samym uwalniając Rachel z jego uścisku. Dostał cios w głowę moim nożem, który wręcz przebił się na wylot. Kiedy zacząłem racjonalnie myśleć, zdałem sobie sprawę, że gdzieś tutaj jest moja córka... Córka, której od tylu lat nie widziałem. Córka, którą uznano za zmarłą, choć w rzeczywistości nikt nie umiał i nie chciał w to uwierzyć. Musiałem powiadomić o tym moją partnerkę, jednak nie umiałem się przebić przez tłum walczących wilków. Odszedłem więc na bok, aby być mniej widocznym i mniej podatnym na ataki, po czym wysłałem waderze telepatyczną wiadomość.
- *Właśnie się dowiedziałem, że Verdana żyje i jest gdzieś tu więziona. Kiedy ją znajdę, dam ci znać.*
Nie otrzymałem odpowiedzi, Makka była prawdopodobnie w zbyt dużym szoku, aby cokolwiek mi odpowiedzieć. Zacząłem wdzierać się do jaskiń w poszukiwaniu córki, jednak moje wszelkie starania nie przynosiły żadnego efektu. Podczas gdy ja napadałem na kolejne wilki w jaskiniach, szukając córki, reszta wciąż walczyła na zewnątrz.
< Ktoś? Sorry za długość, coś dzisiaj weny nie mam ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!