środa, 27 lipca 2016

Od Karo - C.D. Flash'a ''Nocna Walka''


Od dłuższego czasu nie trafiłem na żadnego bardziej wyzywającego przeciwnika. Na większość wrogów starczały moje pazury i kły, a na tych bardziej wymagających używałem mocy. Zdarzyło się jednak kilka perełek, co skutkowało licznymi ranami ciętymi i kilkoma większymi ugryzieniami. W kilku miejscach miałem widoczne oparzenia, a prawe oko zaczęło widzieć jak przez mgłę. Pomimo odniesionych ran, które nie były tak poważne, jak niektórych wciąż walczących wilków, postanowiłem szukać sojuszników w "potrzebie" i pomagać eksterminować kolejne marionetki wrogich alf. W pewnej chwili zauważyłem Star. Wadera była tak zestresowana, że nie wiedziała do końca co robi. Krzyczała, biła na oślep i jakimś cudem wykonywała dość dobre uniki. Było jednak widać, że martwi się o swojego partnera. "Pieczę" nad nią sprawował Crazy Lightning, który prawie potykając się o własne łapy, osłaniał samicę. Mnogość wilków, jakie próbowały ją zabić była ogromna, a sama Star miała dość trudnego przeciwnika. Bez chwili namysłu podbiegłem, wskakując na grzbiet jednego z napastników. Moje pazury wbiły się w jego plecy, a ciężar ciała i grawitacja zrobiły resztę. Trawę, która była wyraźnie zdeptana splamiły kolejne stróżki krwi, wydobywające się z ran wyjącego basiora. Wyprowadziłem kopnięcie tak, aby basior nieco się uspokoił i upadł na bok .Wyraźnie ogłuszone oczy patrzyły na mnie dosłownie błagając o życie. Naskoczyłem na szyję oponenta, skutecznie miażdżąc jego przełyk i pozostawiając na pastwę ustającego oddechu. W chwili, gdy nasze oczy obróciły się na przywódczynię watahy oboje zamarliśmy z przerażenia. Star klęczała trzymając zwieszony łeb. Jej usta poruszały się w nienaturalny sposób... zupełnie jakby wymawiała jakieś słowa. Rzuciłem się biegiem ,chcąc zablokować cios nadchodzący w jej stronę, jednak strzała wystrzelona przez młodego samca była ode mnie szybsza. Wielki basior padł na ziemię, lecz Star nadal nie ruszyła się z miejsca. Ruszyliśmy w jej stronę, lecz mój towarzysz dość szybko został zatrzymany przez trójkę basiorów, którzy rzucili się na niego niczym na świeże mięso. Może zabrzmieć to źle, ale nie interesował mnie jego los. Przed sobą miałem waderę, która jako jedyna potrafiła opanować to wszystko. Gdy do niej podbiegłem słyszałem tylko zapętlone słowa. 
- Kocham cię, kocham cię, kocham cię, kocham cię... - Powtarzała Star, zanosząc się coraz większym płaczem. 
- Co... co się stało?! - Krzyknąłem odpierając kolejnego wilka, a raczej wpychając go pod ostrze broni Silence'a. - Star, odpowiedz! 
- Flash... Flash, on... nie, to nie może być tak, to nie jest prawda... - Szeptała, a jej pysk stawał się coraz bardziej mokry od spływających po nim łez. 
Chciałem ją objąć, pocieszyć, powiedzieć, że wszystko będzie dobrze. Znałem ją praktycznie od dziecka... i wiedziałem, że przeżyła kolejny wstrząs. Nie chciałem nawet myśleć jak ciężko będzie jej się przywiązać do kogoś innego, jak ciężko będzie jej znów pokochać. 
- Star... - To było jedyne, co udało mi się powiedzieć, zanim potężny cios zwalił z nóg zarówno mnie jak i waderę. Gdy podniosłem łeb z ziemi, zauważyłem, że wróg dosłownie "ustawia" sobie samicę. Silnym kopem przewrócił ją na grzbiet, odgiął jej łeb, ukazując całą szyję. Wyszczerzył zęby, a jego łeb runął w dół. W ostatniej sekundzie mój kark oddzielił szczęki basiora i tchawicę samicy. Stałem ledwo podparty na przednich łapach, patrząc na nieobecne i spuchnięte od płaczu oczy. Stróżki czerwonej cieczy powoli ściekały po mojej sierści, aby na końcu znaleźć się na barku oraz szyi Star. Uścisk wrogich szczęk był coraz silniejszy. Czułem , że za chwilę może dosłownie dogryźć się do kręgosłupa, jednak to nie nastąpiło. Samiec zaczął ciągnąć mnie z dala od wciąż oszołomionej samicy. Cisnął mną o ziemię, wyciągając dwa srebrne ostrza. 
- Ty parszywy śmieciu, jak śmiałeś mi przeszkodzić. - Wykrzyczał.
Nie miałem siły, aby się ruszyć, basior dość skutecznie opuścił główne pole walki, podchodząc do najbliższego drzewa. Złapał mnie za skórę , przyłożył do niej ostrze i przy użyciu mocy wbił je w drzewo. Zawyłem z bólu, czując jak kawał stali rozcina każdy jeden nerw. 
- Fajna umiejętność, prawda? - Wysyczał, powoli nacinając skórę na moim boku. Bolało to niemiłosiernie... - Powiedz, czemu jedno oko masz gorsze od drugiego? Pomogę ci i pozbędę się tego dyskomfortu. Mówiąc to wbił dwa pazury w prawą gałkę oczną, po czym wyrwał ją szybkim ruchem. Jeszcze nigdy w życiu nie czułem tak silnego wstrząsu, spowodowanego bodźcem zewnętrznym. Traciłem przytomność, jednak samiec szybko mi ją przywracał, rozcinając kolejne partie skóry. Po pewnym czasie przestałem krzyczeć... ból był ogromny, ale mój głos zwyczajnie nie dawał już rady. 
- Cóż, widzę, że to chyba ko... - Ktoś przerwał wypowiedź samca. Błyskawiczny ruch rozpruł jego gardło, a samo truchło upadło na ziemię ukazując waderę... waderę wpatrzoną we mnie niczym w jakieś dziwne malowidło. Samicę, której jeszcze przed chwilą pomagałem. 
- Star... - Wychrypiałem, patrząc jak szybkim krokiem zbliża się w moją stronę. 
Wadera bez słowa wyszarpała ostrze z pnia, co poskutkowało kolejną dawką bólu. Upadłem w plamę krwi, barwiąc swoją sierść na karmazynowy kolor.. Powieki przysłoniły wciąż zapełniający się krwią oczodół, a łeb instynktownie spojrzał na waderę. 
- To było przeznaczone dla mnie, idioto... - Wyszeptała, spoglądając na mnie z politowaniem. 
- Jeśli nie ty, to kto ma poprowadzić te stado do zwycięstwa? - Zapytałem, wstając a zarazem sycząc z bólu. Star dość dobrze zamaskowała szok oraz smutek, który kłębił się gdzieś w jej sercu i umyśle. Jednak każdy choć trochę doświadczony wilk widział jak bardzo musi cierpieć. Najgorsze było to, że nie umiałem jej pomóc... i chyba nikt nie umiał. 

<Ktoś inny?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!