Dobrze. Młody Alfa, który skończył ledwo kilka miesięcy został uwięziony we wnętrzu swojego własnego domu. Jak można było się spodziewać, wykończona Rachel, która go przyniosła, padła nieprzytomna niedaleko jaskini, więc poprosiłem telepatycznie Makkę, aby była uprzejma przenieść ją w jakieś bezpieczniejsze miejsce, gdzie będzie mogła powoli dojść do siebie. Rodzina Alf posłała niemalże cały oddział, aby tylko ratować swego syna, którego im wykradliśmy. Wiadomo było, że Samiec Alfa uciekł po zabójstwie Flash'a i wróci dopiero za jakiś czas, jednak Samica Alfa i jej dwójka synów stanowili duże zagrożenie oraz dobre dowództwo nad resztą watahy. Ponieważ wszystkie wilki rzuciły się na okrążające jaskinię osobniki, atak musiał zostać wpierw odparty, a następnie wycofany chociaż w części, by dało się walczyć przynajmniej z częścią z nich na polu walki, a nie pod jaskinią nieprzyjaciela, która chwilowo stała się więzieniem dla starszego ode mnie, nieporadnego basiora. Dziwiło mnie to, że starsi ode mnie są jacyś tacy bardziej... młodzi duchem? To chyba dobre określenie. Identyczną sytuację miałem z Cherry, ona również była starsza, mimo tego o wiele mniej poważna. Chyba zaczynałem powoli odkrywać swoją osobowość, jednak teraz nie było na to czasu: mieliśmy walkę do wygrania, a ja zamierzałem pomścić moją rodzinę i doprowadzić moją watahę do zwycięstwa. Wydawałem poszczególnym wilkom rozkazy za pomocą telepatii, obserwując pole walki z bezpieczniej odległości, gdyż byłem zbyt młody i niedoświadczony, by walczyć. Na całe szczęście sucha teoria, planowanie strategii i tego typu rzeczy wymagają dobrego instynktu, a nie jedynie dużej ilości doświadczenia, choć to naturalnie również jest bardzo ważne. Byłem jednak najlepszym przykładem na to, że nie trzeba wcale wiele przeżyć, aby umieć dobrze rozdysponować wilkami w watasze.
Szło nam wręcz idealnie, przeciwnik wydawał się być coraz bardziej zmęczony. Najtrudniejsze zadanie otrzymał Patton, który miał rozprawić się z Samicą Alfa, a także Jason i Karo, którzy mieli zajmować się jej synami, podczas gdy najmłodszy wciąż pozostawał uwięziony w jaskini i chroniony przez część pozostałych wilków. Druga część walczyła niedaleko Patton'a i reszty, aby odciąć resztę wilków od jaskini - dzięki czemu atak nie będzie aż tak bardzo zmasowany.
- *Jason, przyduś go.* - Wciąż wysyłałem telepatyczne wiadomości. Była to pierwsza moja moc, której nauczyłem się w sumie sam, pod wielką presją. Początkowo wiadomości nie zawsze docierały do odbiorców, bądź docierały do innych wilków, jednak ostatecznie udało mi się w miarę opanować moc komunikowania się z kimś za pomocą umysłu. - *Bardzo dobrze.*
Z każdą minutą zyskiwaliśmy wyraźną przewagę nad wrogiem, walka była niemalże wygrana. Wiedziałem jednak, że nie uda nam się wybić wszystkich, jednak mieli słabą wolę. Byłem pewien, że planują jakiś plan odwrotu.
- *Posiadasz wszystkie moce, możesz więc przechwycić ich rozmowy telepatyczne i dowiedzieć się czegoś a propos ich planu? Chciałbym zobaczyć, czy dobrze oceniłem sytuację.* - Telepatyczna wiadomość powędrowała do Patton'a, który już po chwili odpowiedział, również w sposób telepatyczny.
- *Poruszyli temat odwrotu.* - Rzekł.
- *Tyle wystarczy, dzięki.* - Odpowiedziałem, po czym zwróciłem się do wszystkich wilków z mojej watahy. - *Aktualnie mamy niewielką przewagę liczebną. Wiedzą to. Planują wykraść szczeniaka i uciec, pozostawiając nam tereny. My jesteśmy zmęczeni, nie możemy dalej walczyć, zatem po prostu pozwólcie im się wedrzeć i buchnąć szczeniaka, jednak dyskretnie. Zatrzymujcie ich, ale w końcu wpuśćcie. Próbujcie ich złapać, jednak nie dajcie rady. Teatrzyk, aby zachować pozory. Jasne?* - Zapytałem, na co niektórzy przytaknęli, inni zaś nie mieli praktycznie nic do powiedzenia, gdyż byli zbyt zajęci walką.
Ostatecznie plan wypalił. Corsair udając, że upada na ziemię, wpuścił jakiegoś wojownika, który wyniósł w pysku szczenię. Kiedy inne wilki z Watahy Rozrzuconych Kości to spostrzegły, zerwały się do ucieczki. Cóż za niehonorowość... gardzę takimi istotami, jak oni. Jak można od tak uciec z pola walki? Jednak zrobili to na naszą korzyść. Poddając się, przegrali.
- To jeszcze nie koniec! - Z oddali dało się słyszeć głos Samicy Alfa.
Tak więc, ostatecznie wygraliśmy bitwę, jednak nie wojnę. Odzyskaliśmy swoje tereny. Miałem nadzieję, że rodzice i reszta rodziny są ze mnie dumni...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!