środa, 20 lipca 2016

Od Alexis - C.D. Sashy ''Drugie życie''


Bardzo cieszyłam się, że mogłam poznać matkę Jason'a. To było dla mnie dużym szokiem, kiedy ta dosłownie pojawiła się przed nami właściwie znikąd. Jason średnio lubił okazywać uczucia, jednak ich przywitanie po latach wyglądało naprawdę wzruszająco, towarzyszyła mu bowiem burza dobrych i pozytywnych emocji, a takie emocje podobały mi się najbardziej. U wilków były widoczne tak rzadko: wiadomo, czasy są ciężkie i coraz trudniej jest pojąć otaczający nas świat, jednak nie można zapomnieć o jego dobrych stronach. Większość wilków jest ślepa: widzi albo samo zło, albo samo dobro, nigdy nie potrafi dostrzec obu tych rzeczy. Ja potrafiłam. Cieszyłam się, że otoczyłam się wilkami, które również umiały. To mnie motywowało. Zaczynałam rozumieć, że wilki są różne, nie należy nikogo, ale to absolutnie nikogo szufladkować, bo tak naprawdę nigdy nie masz pewności, jaki ten ktoś jest. Matka Jason'a była naprawdę miła i od razu ją polubiłam. Miałam nadzieję, że nie będzie patrzeć na mnie z byka, kiedy dowie się, że jestem partnerką jej syna. Na szczęście, jej reakcja była niemal odwrotna. Cieszyła się z tego powodu. Nie mogła się również doczekać poznania swoich wnuków. Grace i Gaster Phoenix zachowywali się wzorowo, nawet buntowniczy i niezbyt kulturalny Castiel stanął na wysokości zadania. Polubili Sashę. Cas nie dawał tego po sobie poznać, jednak jako matka, potrafiłam przejrzeć go na wylot i wiedziałam, że tego mu właśnie brakowało. Miał rodziców i rodzeństwo, jednak rodzina zazwyczaj jest nieco większa. Cieszyłam się, że dzieci miały dobry kontakt ze swoją babcią. W obozowisku spaliśmy wszyscy w jednym miejscu.
Obudziłam się w środku nocy. Spojrzałam na mojego partnera i jego matkę. Oboje spali, a ich wyrazy twarzy były niemal identyczne: wyglądało to uroczo. Spojrzałam w drugą stronę i dostrzegłam dwa czarne wilki, leżące obok siebie. Gaster Phoenix i Grace... a więc Castiel nie spał. Poszukałam go wzrokiem i znalazłam mego syna siedzącego niedaleko naszej części polany, wpatrującego się w księżycową, świecącą tarczę.
 - To był ciężki dzień, prawda? - Zagadnęłam, siadając obok niego.
 - Mhm. - Mruknął niechętnie. - O co chodzi?
 - O nic, chyba raz na jakiś czas mogę z tobą porozmawiać, prawda? - Zapytałam. Cały Cas...
 - No, skoro już musisz. - Westchnął. - Co myślisz o Sashy?
 - Bardzo ją lubię. - Odpowiedziałam. - A ty?
 - Ja też ją lubię. - Uśmiechnął się szczerze. Niemożliwe... Castiel kogoś polubił i powiedział mi o tym bez krępacji? Młody robi ewidentne postępy.
 - Cieszę się. - Rzekłam i wlepiłam ślepia w księżyc.
 - Mamo? - Zapytał po chwili ciszy. Zaczynałam się martwić.
 - Tak, Cassi? - Odpowiedziałam pytaniem. Zmarszczył brwi na dźwięk zdrobnienia, jednak po chwili jego twarz znów wyglądała na rozluźnioną i spokojną.
 - Jak ojciec powiedział ci, co do ciebie czuł? - Wydusił. To pytanie miało jakiś cel... Czyżby Castiel poczuł coś do kogoś?
 - Nic nie powiedział. Po prostu to zrobił. Chyba wiesz, co mam na myśli.
 - Po prostu to zrobił... - Powtórzył. - Dziękuję.
 - Nie ma sprawy. Jest coś jeszcze, o co chciałbyś mnie zapytać? 
 - Nie. - Uśmiechnął się. 
Wpatrywaliśmy się w księżyc w milczeniu, gdy nagle naszym oczom ukazał się nikt inny, jak Sasha. Więc ona również nie umiała spać. Według mnie, miało to jakiś związek z księżycem. Świecił jaśniej, niż zwykle.
 - Mogę się przysiąść? - Zapytała.
 - Oczywiście. - Uśmiechnęłam się zachęcająco. Castiel nadal trwał z głową zwróconą ku księżycowi.
 - O czym rozmawialiście?
 - O niczym konkretnym. - Powiedział szybko Cas, zanim zdążyłam otworzyć usta.

< Sasha? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!