Znów musieliśmy ruszać. Nasz skład z każdą chwilą poszerzał się coraz bardziej. Przygarnęliśmy już Sashę, Karo, Blackbriar, Faith i Cherry, co dawało naprawdę niezły efekt jak na tak krótki czas. Tak, czy inaczej, wataha ponownie wyruszyła w drogę, bogatsza o kolejną nową waderę. Faith zaczęła biec, a cała reszta ruszyła za nią. Wszyscy pragnęliśmy wypoczynku, nikt nie miał już ochoty na spacery, więc wszyscy chcieli być na miejscu jak najszybciej: tym samym, zamiast iść tam jak normalne i kulturalne wilki, wszyscy postanowili pobiec, niczym stado rozszalałych koni, uciekających właśnie spod ciężkiej, ludzkiej ręki i niemalże tratując Faith, która ledwo nadążała przed biegnącą za nim bandą zmęczonych, ale szczęśliwych i usatysfakcjonowanych, poczciwych, charakternych i niezwykłych wilków. Wytrzymała ten kilometr, patrząc na nas. Napędzaliśmy ją, aby się nie poddawała. Była najbardziej zmęczona z nas wszystkich: ciążyła na niej ogromna presja, musiała zdobyć zaufanie watahy i ją sobie zjednać, musiała odnaleźć jak najbezpieczniejszą drogę i przeprowadzić przez nią stado wilków, nieprzewidywalnych i tak bardzo jej obcych. Pędziła do końca swojego zadania, pragnęła odebrać nagrodę i poczuć satysfakcję z faktu, iż doprowadziła zagubionych wędrowców do ich ojczyzny, odebranej im siłą przed laty.
- To już tutaj! - Wykrzyknęła, kiedy byliśmy pięćdziesiąt metrów od naszego celu. Zabieg ten był przemyślany, chciała bowiem dać wszystkim czas na wyhamowanie. Naszym oczom ukazała się przepiękna, wielka polana, a zaraz na niej stado jeleni. Po odejściu kilku wilków, z polujących zostali tylko Diesel, Star, Black Orchid i Jason, mój partner. Flash natychmiast wysłał grupę w miejsce, gdzie pasło się stado. Inni teoretycznie powinni się trzymać z daleka od grupy polujących, jednak kilka wilków postanowiło złamać reguły i pomóc wilkom nałapać zwierzyny. Zmobilizowała się do tego ponad jedna trzecia watahy, czyli około trzynaście wilków, wśród nich znajdowały się nawet bety. Dzięki temu, że się przyłączyli, udało się złowić pięć dorodnych łań i jedno młode. Mieliśmy ucztę. Pełną radosnych rozmów i filozoficznych rozpraw na temat nowych terenów. W pewnym momencie Flash powstał, po czym zmierzył nas wszystkich wzrokiem. Już wiedziałam, że pora na kolejną, krótką przemowę.
- Dziękuję, że dotarliście aż tutaj. - Zaczął. - To zaszczyt mieć tak wspaniałych kompanów. Miejmy nadzieję, że rozpoczniemy tutaj nowe, lepsze życie, z dala od problemów i wojen. Nie dopadnie nas tu głód i będziemy żyli w dostatku, a potem będą tak żyły również nasze dzieci i wnuki. Dopilnujmy, aby ta kraina nie została nam już nigdy więcej odebrana; aby na zawsze pozostała nasza!
Wilki zaczęły bić brawo, niektóre nawet gwizdały. Ta przemowa była prosta i krótka, właśnie takie lubiłam. Nie owijał w bawełnę: powiedział, co chciał powiedzieć i zakończył.
- Teraz - Odezwała się Faith. - musimy zorganizować się pod kątem przeczesywania terenu w poszukiwaniu watahy. Cała akcja będzie trwała jeden dzień. Pójdzie dziesięć wilków. Już wytypowaliśmy konkretne osobniki. Pójdę ja, Shanti, Jason, Sasha, Star, Patton, Makka, Silence, Diesel, Karo. Reszta zostanie, bo nie zna terenu. Możecie przeczesywać teren w promieniu trzech kilometrów od obozu. Wytypowane dziesięć wilków nie musi się trzymać tej odległości. Wszystko jasne?
- Tak! - Odpowiedzieli wszyscy i wzięli się do pracy. Wilki dobrały się w dwójki i wyszły na patrol, zaś pozostali jeszcze chwilę odpoczywali, po czym ruszali nie na patrol, a na krótką eksplorację.
< Ktoś? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!