Kończyłem właśnie rozmowę kwalifikacyjną, kiedy przez myśl przedarło mi się jedno pytanie. Popatrzyłem na parę Alfa, uważnie słuchając ostatnich słów wadery, obejmującej stanowisko Pierwszej Damy.
- Corsair, czy masz jakieś pytania?
- Kilka się znajdzie, ale nie chcę zawracać wam głowy.
- Od tego tu jesteśmy. Ja się tym zajmę, Flash. Ty przejdź się po grupie i podpytaj o stany zdrowia i tym podobne. - Zwróciła się do partnera, po czym znów spojrzała w moją stronę. - Więc... słucham.
- Skąd przybyła wasza wataha? - Było to pytanie, które najbardziej mnie nurtowało.
Samica popatrzyła się na mnie podejrzliwie, po czym powiedziała:
- Nie zdziwi cię chyba, że niechętnie odpowiadam na to pytanie...
- Zawsze możesz użyć wymijającej odpowiedzi, nie chcę drążyć tematów, które mogą zaniepokoić samicę z pary alfa.
- Powiedzmy, że z miejsca, którego nie ma na mapach.
- To mi wystarczy, jeśli mogę wiedzieć... Kim jest samiec, który mnie odszukał?
- To Patton, w normalnych warunkach raczej by cię nie zaatakował, ale zrozum okoliczności. Gdy wychodziliśmy z portalu, każdy miał być w najwyższej gotowości. Ach, myślę, że powinieneś też wiedzieć o nim jedną rzecz... piastuje on stanowisko Bety w naszej watasze.
- Czyli na samym początku miałem zatarg z osobnikiem z prawie najwyższą hierarchią... cudnie.
- Nie powinien żywić do ciebie urazy, przynajmniej dawniej by nie żywił.
- Wolę jednak go unikać, dopóki sytuacja trochę nie ucichnie. Dziękuję za wyczerpujące odpowiedzi, nie mam więcej pytań.
- Nie ma problemu... jeśli chcesz, to uszczknij sobie kawałek upolowanego stworzenia.
- Macie tu sporo rodzin, widziałem też szczeniaki... i kilka rannych osobników. Ja sobie poradzę.... poza tym dziwnie bym się czuł. Nie lubię "wdrażać się w nowe towarzystwo" więc... odpuszczę.
Niskim ukłonem pożegnałem samicę Alfa, która po krótkiej chwili namysłu dołączyła do swojego partnera. Powoli oddalałem się na ubocze, szukając czegoś do przegryzienia, kątem oka dostrzegłem spory okaz zająca. Skupiłem się na puszystym stworzeniu, obserwując jak jego futro traci swój kolor, kształt, a nawet umocowanie w skórze zwierzęcia. Po chwili starszy o parę ładnych lat zwierzak padł na bok. Zbliżając się do niego, zastosowałem proces odwrotny, tworząc spory okaz młodego króliczka z delikatnym, krwistym mięsem. Ugryzłem spory kawał mięsa, czując ciepłą krew na podniebieniu. Kilka wilków mi się przyglądało, jednym z nich był Patton. Domyślałem się, że mi nie ufa, wiedziałem, że jeśli jest pamiętliwy, to mój pobyt tu będzie powoli zamieniał się w drugie piekło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!