Po opuszczeniu jaskini Alf, zaczęłam rozglądać się w poszukiwaniu Silent'a, którego jednak nigdzie nie mogłam wypatrzyć...
- *No cóż....będę musiała znaleźć sobie innego przewodnika.* - stwierdziłam w myślach i zaczęłam bez większego celu przemierzać tereny watahy, licząc, że przy okazji natrafię na jakiegoś członka, który będzie na tyle łaskawy, aby odprowadzić mnie przynajmniej do mojej nowej jaskini.... Na nic więcej nie liczyłam. W końcu byłam tylko zwykłą, mało, a właściwie praktycznie nic lub prawie nic nie znaczącą, wcześnie osieroconą, wilczycą ze slumsów z nie najlepszym certyfikatem, wystawionym przez rodzinną Gildię Magów. Kogo, więc mogłam zainteresować na tyle, aby chciał poświęcić mi więcej czasu?
Z tych rozmyślań wyrwał mnie cichy trzask gałązki, dochodzący z mojej lewej strony. Odruchowo chwyciłam łapą klingę swego sztyletu i syknęłam stanowczym, chłodnym tonem:
- Ktokolwiek tam jest, niech lepiej wyjdzie z ukrycia, bo inaczej uznam to za próbę zaatakowania mnie i będę zmuszona się bronić!
Po chwili pojawił się przede mną szaro-niebieski basior z dwoma czarnymi pręgami na pysku.
<Raven Di Angelo?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!