czwartek, 17 marca 2016

Od Lonely Rain - Gwiezdna podróż, czyli jak tu dotarłam?

Właśnie w momencie, gdy zgasła gwiazda, poczułam narastający niepokój. Każdy mój oddech był niespokojny, w obawie przed tym, co może czekać za rogiem. Czułam wyraźny zapach, pozostawiony przez wilki, ale nie był to ktoś, kto był mi znany. Jednakże nikt, ani nic, najwyraźniej nie znajdowało się w pobliżu. Przynajmniej ja tak myślałam. I cisza. Księżyc słabo oświetlał teren, więc panował półmrok. Starałam się myśleć rozsądnie - gdzie się udać, co zrobić? Czy gwiazda się myliła? Spojrzałam na mój naszyjnik z gwiazdą. Niegdyś był na mnie przyciężkawy, a teraz... Tyle czasu minęło, odkąd go dostałam, od... od mamy. Usiadłam bezradnie wpatrując się w ciemną otchłań, którą tworzyły drzewa i mrok. Po grzbiecie przeszły mi dreszcze. Było chłodno, więc miałam zamiar przykryć się kocem i położyć się spać, ale obawiałam się o swe życie. A mocy nie mogłam użyć - byłam zbyt wyczerpana. W końcu jednak zaryzykowałam. Zaczęłam kopać, aż ujrzałam ziemię i położyłam się. Okryłam się granatowym, miękkim kocem i zasnęłam myśląc, czy rano w ogóle się obudzę.

***

Obudził mnie zapach. Nieznany dotąd. Zapewne był to wilk. Gwałtownie otworzyłam ślepia, a źrenice zmniejszyły się. Niedaleko mnie, jakieś pół metra, stał jakiś wilk. Pospiesznie wstałam, a wilk zmrużył oczy.
- Zdajesz sobie sprawę, że nie wszędzie można chodzić? - prychnął.
Ja milczałam chwilę wbijając wzrok w ziemię.
- Gdzie się znajdujemy? - spytałam prawie szeptem.
- Aktualnie na terenach Watahy Krwawego Wzgórza. - wyjaśnił nieznajomy.
- To... ja już pójdę. - zaczęłam odchodzić, ale zatrzymał mnie głos basiora.
- Czekaj... może chciałabyś dołączyć do tej watahy? Nabór nie jest zamknięty. Jeśli Alfy, po rozmowie kwalifikacyjnej, jeśli mogę tak rzec, zgodzą się, abyś została, zostaniesz członkiem Watahy Elektryczności. I przepraszam, nie przedstawiłem się. Jestem Betą tej watahy. Na imię mi Patton. A tobie jak na imię? - powiedział.
Przełknęłam ślinę i odwróciłam się do niego.
- Lonely Rain, zdrobniale Rain. - wydusiłam z siebie. - Ja jestem nikim.
- Przecież kimś jesteś - masz swoje imię, oddychasz... - przerwałam mu.
- Chociaż wolałabym nie. - prychnęłam prawie niesłyszalnie. 
Wilk westchnął.
- I tak. Chciałabym dołączyć. Mógłbyś mnie zaprowadzić do jaskini tutejszych władców, Pattonie? - spytałam.
- Naturalnie. - odparł i popatrzył w kierunku, w którym najwyraźniej mieliśmy się zaraz udać.
Wzięłam swoje rzeczy i ruszyłam smętnym krokiem za wilkiem. Szliśmy kilka minut i wkrótce samiec Beta zatrzymał się. Skinął głową, a ja weszłam za nim do wielkiej, przepięknej jaskini. Moje oczy zabłyszczały na widok... czegoś tak pięknego. Pierwszy raz widziałam taką jaskinię!
- Star, Flash. Przyprowadziłem waderę, która rzekomo chce dołączyć. - wyjaśnił wilk wzrokiem szukając któregokolwiek z tych wilków. Wkrótce para Alfa ukazała się. Czułam się przy nich jak liliput. Oni, tacy ważni, a ja zupełnie nikt. Spotkał mnie zaszczyt, że mogłam rozmawiać z kimś tak ważnym.
- Czy mam opuścić jaskinię? - spytał dotąd znany mi jedyny wilk z tej watahy.
- Nie, Patton, zostań. - rzekł samiec Alfa i zwrócił swój wzrok ku mnie. - Jak ci na imię?
- Jestem Lonely Rain, w skrócie Rain. - wyjaśniłam siadając.
- Ile lat sobie liczysz? - pytał dalej.
- Około roku. - odpowiedziałam nieśmiało, ale zaczynałam nabierać śmiałości.
- Przedstaw swój charakter, w streszczeniu.
- Na co dzień jestem smutna i przygnębiona. Litościwa i kochająca osoba, wielka kreatywność... Nie zadaję bólu nikomu. Staram się być uczciwa i dotrzymywać słowa.
- Powiedz, może, masz partnera, lub potomstwo? 
- Aktualnie nie.
- Kiedy się urodziłaś? W sensie... dzień i miesiąc?
- Dwudziesty marzec.
- Jakie stanowisko najbardziej by ci odpowiadało?
- Czy ja wiem... Potrafię się cicho poruszać, więc chyba szpieg lądowy.
- Zatem dobrze. Twoja jaskinia to jaskinia numer dwadzieścia, od dzisiaj piastujesz stanowisko szpiega lądowego. Pattonie, byłbyś w stanie oprowadzić Lonely Rain? - spojrzeliśmy na Pattona.
- Oczywiście. - rzucił, pożegnaliśmy się z Alfami i ruszyliśmy na zwiedzanie.
Patton przedstawiał mi nazwy tych terenów i opisy do nich. Wiedział o nich bardzo, bardzo dużo. Przynajmniej mnie się tak zdawało. Najbardziej podobało mi się, gdy byliśmy na jednym z terenów, a w oddali, na górze stał przepiękny jednorożec, stając dęba machał rogiem, przecinając powietrze. Wkrótce usłyszeliśmy szelest, a później złowrogi jęk, jak gdyby jakiś zombie stał metr za nami.

<Patton? Ryzyk fizyk, niebezpieczna misja, czy totalne ignorejszyn? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!