niedziela, 6 marca 2016

Od Hurtcalled Life - Próba Męstwa część 2 [Quest #8]

UWAGA, PONIŻSZY TEKST ZAWIERA WULGARYZMY! CZYTASZ NA WŁASNĄ ODPOWIEDZIALNOŚĆ!

Poprzednie opowiadanie

Miałam roztrzaskaną łapę. Zaczęłam kuleć do jaskini. Trwała burza, więc pogoda była rodem z horroru. Wkurzyłam się na stwora, jednakże nic nie mogłam zrobić. Leżałam w jaskini skomlając cicho. W końcu przypomniało mi się, że zabrałam ze sobą małą, aczkolwiek przydatną apteczkę. Nie specjalizowałam się w medycynie, więc chwyciłam pierwszą lepszą maść oraz bandaż. Nasmarowałam łapę cuchnącą mazią i zawinęłam w bandaż. Czułam się trochę lepiej. Już usypiałam, w pewnym momencie ponownie usłyszałam dyszenie. Nie miałam gdzie uciekać.
Byłam przekonana, że będzie to mój ostateczny koniec. Chwyciłam długopis i już chciałam spisywać moje amulety na poszczególne wilki. W końcu stwierdziłam, że jest to głupie i bezsensowne. Zawarczałam prowokacyjnie w stronę Biesa. Monstrum wzięło zamach, ja natomiast szybko wskoczyłam mu na ''rękę'' i podążyłam w stronę szyi. Ból łapy stracił dla mnie jakiekolwiek znaczenie. Wgryzłam się w szyję Biesa, nic a nic to nie dało. Zdruzgotana zeskoczyłam ze stwora i zaczęłam uciekać. Bies wydarł się rozwścieczony. Biegłam dość długo, ale wiadome było to, że kiedyś musiałam się zmęczyć. W pewnym momencie ujrzałam stabilny, stary dąb. Ucieszona sytuacją przyśpieszyłam. Naprężyłam łapy i skoczyłam, gałąź drzewa była przede mną. Nagle, jak spod ziemi wyrósł Bies. Chwycił mnie swoimi szponami i rzucił o ziemię. Cała zdenerwowana rzuciłam się na Biesa. Bez zastanowienia wbiłam w niego swój pazur. Spojrzałam na łapę, pazura nie było. Złamał się. Rozwścieczona z całą prędkością skoczyłam na potwora. Wgryzałam się w jego szyję. Po chwili ponownie wgryzłam się w szyję Biesa. Jego gruba skóra powoli stawała się dla mnie delikatnym udźcem zająca. Po długiej walce przegryzłam stworowi tchawicę. Wyrwałam jeden z kłów Biesa i zachowałam sobie na pamiątkę. Gdy wszystko zaczęło do mnie docierać, zorientowałam się jak cholernie boli mnie łapa, ale nie tylko ona. Krew tryskała mi z lewego boku. Zemdlałam. Gdy wstałam zauważyłam, że moja rana się skrzepła. Przed jaskinią uświadomiłam sobie, że był to mój ostatni dzień na tym terenie. Bez głębszych przemyśleń udałam się w stronę watahy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!