Spałem właśnie w swojej jaskini, w Watasze Natury. Był ranek, więc się obudziłem i wybiegłem na polowanie. Spotkałem mojego najlepszego przyjaciela, Tay'a...
- Stary, co ci się stało? - Zapytał. - Ty... Płoniesz!
- Nie wygłupiaj się. - Powiedziałem. Popatrzyłem na siebie i aż podskoczyłem. - Masz rację! Ja płonę! - Zawołałem w panice. Już chciałem uciekać do wody, gdy zauważyłem moją rodzinę. Wyglądali jak ja...
- Czyli wszyscy tak wyglądamy... - Powiedział mój starszy brat, Kristian. Tymczasem jakaś wilczyca pobiegła do naszego alfy. Podszedł do nas, spojrzał...
- Wrzucić ich do wulkanu. Ogień spala drzewa, więc nie możemy się z nimi przyjaźnić. - Powiedział. Wszyscy byliśmy przerażeni. Tay dał mi znak, żebym stał się niewidzialny. Takim właśnie się stałem i powoli zacząłem uciekać. Uciekałem, uciekałem, a dwa inne wilki mnie goniły...
- Chyba ich zgubiłem. - Odetchnąłem. Byłem sam przy jakiejś skale. Wydrążyłem sobie w niej jaskinię, w której mieszkałem trochę czasu. Po pewnym czasie stwierdziłem, że pora ruszyć dalej. Zamyślony zacząłem iść dalej. Wpadłem na coś fioletowego, miękkiego... To była śliczna wilczyca...
- Witaj. Ja... przepraszam, zamyśliłem się... - Powiedziałem podając jej łapę.
- Jestem Star. - Oznajmiła. - Co robisz na terenie tej watahy?
- Jestem Vixan. Szukam nowego domu. Jesteś w stanie mi pomóc?
- Mam swoją watahę. - Rzekła. W moich oczach dało się dostrzec nadzieję.
- Przyjmiesz mnie?
< Star? Wybacz, że pierwsze opko takie nie ten teges, ale tak to właśnie wygląda, kiedy nie mam weny, albo mam jej za dużo i pomysły się mieszają... >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!