piątek, 18 marca 2016

Od Lonely Rain - C.D. Patton'a ''Gwiezdna podróż, czyli jak tu dotarłam?''


Skinęłam lekko głową, lecz... Nie byłam pewna. Bo... Otworzyłam lekko pysk, wskazując palcem na...
- Patton...? - wilk odwrócił się i ujrzał to samo, co ja, czyli niby zastrzelonego wcześniej gada. 
Z dziurą w gardle wąż natychmiast rzucił się na nas. Patton znów wyjął broń i zaczął ciskać w gardło olbrzymiego węża nabojami. Ten syczał tylko i machał ogonem najwyraźniej rozwścieczony. Samiec Beta nie miał przy sobie więcej naboi, więc pozostawało jedno - ucieczka. Rzuciliśmy się w las, a wąż za nami. Omijaliśmy drzewa, aż w końcu zabrakło mi tchu - musiałam przystanąć. Gad wyciągnął pysk z potężnymi kłami, których niedaleko znajdowały się gruczoły jadowe i wbił je we mnie. To znaczy, tylko w moje udo. Rana zaczęła obficie krwawić, a ja dosłownie czułam, jak jad miesza się z moją krwią. Patton szybko odciągnął mnie od węża i złapał za łapę, po czym zaczął biec. Ja też próbowałam, ale po przebiegnięciu kilku metrów znów się zmęczyłam. Dotarliśmy na jakiś klif. Szanse na ucieczkę? Zerowe. Patton mocniej chwycił mnie za łapę, spod jego skóry wyrosły kruczoczarne skrzydła, po czym wzbił się w powietrze na wysokość, do której wąż nie dosięgał. Wisiałam na jego łapie trzymając się dwiema. Wiedziałam, że jeśli odrobinę poluzuję uścisk, to spadnę. Nagle moja jedna łapa nie wytrzymała i puściła się. Pisnęłam cicho, trzymając się kurczowo jedną. Tą drugą złapałam za kark basiora, opierając się na jego łopatkach. Ten zwolnił, by zobaczyć, czy ze mną wszystko gra. Oddychałam dosyć ciężko, ale uszłam z życiem, nie spadłam. 
- Jest ok. - wyszeptałam.
Dolecieliśmy w końcu do mojej jaskini.

<Patton? Jakaś wena? Sorry, moja 0%, ale może twoja będzie... większa? xd>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!