Rozejrzałem się dookoła. Miejsce wywarło na mnie spore wrażenie. Moje kąciki ust podniosły się delikatnie, ale naprawdę delikatnie tylko po to, aby ponownie opaść. Topniejący śnieg lekko zbił mnie z tropu.
- Szybko u was nastaje wiosna. - Podzieliłem się głośno myślami ze zdziwieniem w głosie.
- Właściwie to spóźniała się trochę. - Odparła wadera.
- Nie rozumiem. - Wymamrotałem półgłosem.
- Ja też. - Powiedziała szczerze.
- Mogę poćwiczyć? - Spytałem po chwili milczenia.
- Jasne. - Rzekła Gorsh, która sama właściwie chyba miała ochotę poćwiczyć. Miałem wrażenie, że jestem w jakimś transie. Czas niesamowicie przyspieszył, a ja przez chwilę nie myślałem o zmartwieniach. Było to dla mnie nienaturalne oraz nieswoje. W pewnym momencie położyłem się na ziemi i złapałem za łeb.
- Cholera, co to jest? - Powiedziałem sam do siebie, jednakże wystarczająco głośno, aby dotarło to też do uszu wadery.
- O co chodzi? - Spytała zdziwiona.
- Nie wiem. - Odrzekłem wstając. Nigdy nie czułem się tak dziwnie. Może wkraczałem na kolejny poziom wtajemniczenia chorób psychicznych? Nie, nie. Jeżeli takie "poziomy" w ogóle istnieją, to prawdopodobnie znajdowałem się na najwyższym.
- Może powalczymy? - Zaproponowała Gorsha, przyglądając mi się badawczo.
- Ta, ta. - Szepnąłem pod nosem, po czym odpowiedziałem głośno. - Jasne.
< Gorsh? >
< Gorsh? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!