- Użyłaś na mnie magii miłości?! - Zapytałem wściekły, gwałtownie zbliżając się do wadery.
- No... - Odpowiedziała, wyszczerzając się niewinnie i wzrokiem poszukując drogi ucieczki.
- SŁUCHAM?! - Wybuchłem. W moich oczach najprawdopodobniej dostrzegła jedynie furię i chęć mordu. Rzeczywiście, w tamtej chwili miałem ochotę zabić tą waderę. Autentycznie, po prostu rzucić się na nią, swoimi szczękami powoli i stopniowo przebić jej tętnicę, jeszcze najlepiej spić krew i uciąć głowę. Ciało wrzucić do wulkanu, naturalnie po rozczłonkowaniu, a łeb rzucić małym wilczkom na ich plac zabaw, aby miały fobię do końca swojego nędznego życia. Tak, sama myśl o tym była bardzo przyjemna, aczkolwiek starałem się hamować? Powód? Ona to ona. Przy innej osobie zapewne nie wahałbym się długo i już by leżała martwa, ale Dark Heaven była wyjątkowa. Jeszcze nie chciałem jej zabijać, chociaż teraz wydawało mi się to kuszące.
- Mam wrażenie, że wyobrażasz sobie moją śmierć... - Wyszeptała.
- Najwyraźniej czytasz mi w myślach. - Rzekłem poirytowany. - Jednak być może będę dla ciebie łaskawy i ci to daruję, jeżeli zdradzisz mi powód, dla którego to zrobiłaś. - Dopowiedziałem.
- No... tak jakoś wyszło... - Mruknęła, cofając się o krok.
- Jeżeli nie chcesz zginąć, radzę mówić prawdę. - Warknąłem.
- Z racji tego, że są walentynki, chciałam jakoś podkręcić nasz spacer, więc szłam z włączoną magią miłości. Rośliny rozwijały się, a ja pozostawiałam za sobą ślady w postaci serduszek. Niestety, postanowiłeś mi wybiec prosto przed pysk i spojrzeć w moje oczy, przez co zostałeś zaczarowany. - Wyjaśniła.
- To jakiś absurd! - Stwierdziłem, jeszcze bardziej wkurzony. - Po co szłaś z włączoną magią miłości?!
- Chciałam, aby nasz spacer był ''wyjątkowy''. - Odpowiedziała.
- Chyba coś ci nie wyszło. - Mruknąłem, nadal wyraźnie zdenerwowany.
- Przepraszam. - Skapitulowała wilczyca.
- Mam gdzieś twoje ''przepraszam''. Zachowałaś się dziecinnie. - Rzekłem z pogardą.
- Tylko mnie nie zabijaj...
- Ej no, bez przesady. - Zmiękłem lekko. - Może i jestem na ciebie wkurzony, ale nie na tyle, aby cię zabijać. - Oczy wadery rozbłysły. - Powiedzmy, że zasłużyłaś sobie na specjalne traktowanie. Inną taką idiotkę z pewnością bym już zabił, ale podoba mi się twoje przerażenie.
- Wcale nie jestem przerażona! - Prychnęła.
- Oczywiście, oczywiście. - Odpowiedziałem z sarkazmem w głosie. - Jeszcze jakieś kłamstewka?
- Jesteś okropny! - Krzyknęła z małym uśmieszkiem na twarzy.
- Aha, czyli to kłamstwo. A więc uważasz, że jestem boski? - Zapytałem, a wadera zmarszczyła brwi.
- NIE! - Wrzasnęła. - Nie o to mi chodziło.
- Jasne. - Powiedziałem z ironią.
- Uff, cieszę się, że jesteś już normalny. - Westchnęła. - I że się na mnie nie gniewasz.
- Nie wyobrażaj sobie za wiele, nadal jestem na ciebie wkurzony. - Zmieniłem ton na zupełnie poważny.
- Zgrywasz się! - Krzyknęła.
- Nie tym razem, moja droga. - Odparłem, nadal mając poważny ton głosu. Wadera słysząc i widząc to, również spoważniała, ale jej mina zdradzała, że za chwilę zrobi coś głupiego.
< Dark Heaven? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!