Zastanowiłem się dłuższą chwilę. Przecież Imagine jest przyzwyczajona do tego, że lubię zwiewać, a moi rodzice doskonale wiedzą, że zawsze wracam późno do domu, o ile w ogóle wracam. Tak więc ostatecznie podjąłem decyzję, mianowicie pozostaję z Celty, aby obejrzeć pełnię.
- Zostaję. - Oznajmiłem i ułożyłem się przy waderze. Ta opatuliła mnie ogonem. - Rodzice są przyzwyczajeni do tego, że wracam później, a Imagine powinna zrozumieć. Też ją przyzwyczaiłem.
- Miło mi to słyszeć. - Odpowiedziała.
Wpatrywaliśmy się w milczeniu w wielką, świecącą tarczę księżyca. Nic nam nie przeszkadzało, panowała idealna cisza, aż do pewnego momentu. Pewna czerwona wadera podeszła do nas.
- Pokazać wam coś? - Zapytała. Celty siedziała cicho, patrząc na delikwentkę z dziwną miną. Ja natomiast analizowałem, jak ona właściwie się tutaj pojawiła. Postanowiłem jednak najpierw wejść w głąb jej umysłu i zobaczyć, kim ona jest. Ta jednak spojrzała na mnie wrednym spojrzeniem i powiedziała: - Nie powinieneś był tego robić. Jesteś jeszcze szczeniakiem, więc twoja moc nie jest w pełni opanowana. Wiem, co próbujesz zrobić.
Natychmiast zaprzestałem. Odezwała się Celty:
- Kim ty w ogóle jesteś?
- Mam na imię Burnt Flame i od niedawna jestem członkinią tej watahy. Widziałam, że wpatrujecie się w księżyc, więc pomyślałam, że wam coś pokażę.
Wadera pokazała nam kilka sztuczek z księżycem. Zmieniała jego ustawienie, powodowała zaćmienie, pełnie i inne. Ja i Celty wpatrywaliśmy się w ten przepiękny pokaz. Potem wadera pożegnała się i odeszła.
- To było dziwne. - Stwierdziłem.
< Celty? Brak weny >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!