Przetarłem oczy i spróbowałem złapać głębszy oddech, przy czym zacząłem kaszleć. Nienawidziłem u siebie takiego stanu, tej wyczerpującej bezsilności, która ostatecznie doprowadzała do tego, że nie mogłem być samodzielnie prosperującym wilkiem, tylko musiałem znajdować się pod opieką osoby trzeciej. Na co dzień doskonale radziłem sobie sam, jednak po użyciu tej mocy, nie byłem w stanie pozostać sam, ktoś musiał się mną zająć. Miałem nadzieję, że ta męczarnia szybko się skończy. Naturalnie rzecz biorąc, nie miałem nic do Lonely Rain, po prostu nie przepadam za tym, kiedy ktoś musi się dla mnie produkować. Po narzekaniu w myślach, postanowiłem rozejrzeć się wzrokiem po jaskini. Leżałem na jednym z posłań, okryty grubą, zimową skórą, która najprawdopodobniej należała do łosia. Jaskinia była dosyć mała, skalista, jasna. Promienie słoneczne wpadały z góry i z boku. Na skalnym podłożu znajdowało się trochę ziarenek piasku, które jednak nie przeszkadzały nikogo. Było słychać szum niespokojnego Krwawego Morza, które otaczało watahę, tworząc z niej swoistą wyspę. Kiedy już obejrzałem miejsce, w którym przyjdzie mi spędzić jakieś dwa następne dni, zacząłem powoli analizować to, co stało się przed utratą przeze mnie przytomności. Powoli zaczynałem wszystko sobie przypominać, mówiąc to na głos.
- Ostatnie, co pamiętam... Ty, wąż. Byłaś ukąszona, więc przylecieliśmy do jaskini. Umierałaś na moich oczach. Potem... zdecydowałem się użyć mocy, aby cię ocalić. Potem ciemność. - Rzekłem, zamykając oczy. - Pamiętam. - Dopowiedziałem po chwili, otwierając je. - Lonely Rain, jak się czujesz? Widzę, że udało mi się cię ocalić, ale chciałbym się upewnić, czy wszystko w porządku.
- Oczywiście, że tak. - Odpowiedziała. - Makka wyssała jad i opatrzyła moją łapę.
- Makka... - Powtórzyłem szeptem. - Gdzie ona jest?
- W waszej jaskini. Zaopiekuję się tobą, dopóki nie będziesz w stanie normalnie funkcjonować, a kiedy już to nastąpi, odprowadzę cię do jaskini. - Powiedziała Lonely Rain.
- Nie przejmuj się mną, mam również moc regeneracji. - Uśmiechnąłem się. - Tak więc, szybko wrócę do zdrowia.
- Ostrożności nigdy za wiele. - Rzekła.
- Nie martw się, wiem co robię. - Powiedziałem i powoli, z licznymi problemami, samodzielnie wstałem.
- Wstałeś, mimo wszystko nadal będziesz znajdował się pod moim nadzorem. Zajmę się tobą.
- Jestem silny, nie potrzebuję specjalnej troski. - Odparłem. Mimo wszystko czułem, że nie mam szans wygrać.
- Ja jedynie spełniam obietnicę, którą złożyłam twojej partnerce. - Powiedziała z uśmieszkiem na ustach. - Chyba nie chcesz jej zawieść i zrobić coś, co by się jej nie spodobało?
- Twoja argumentacja mnie przekonała. - Westchnąłem. - Aczkolwiek, mam kilka warunków. W zasadzie to jeden warunek. Nie chcę być bezużyteczny, dlatego mogłabyś mi dać jakieś nie wymagające wychodzenia z jaskini zadanie? Chciałbym się na coś przydać, jeżeli mam tu zostawać jako darmozjad.
- Nie wiem, czy to dobry pomysł. - Powiedziała wilczyca, zastanawiając się. Wodziła wzrokiem na prawo i lewo.
- Proszę. - Nalegałem. to było jedyne, co mogłem zrobić.
- No nie wiem. - Zastanawiała się, patrząc na mnie.
- Lonely Rain, ja nie mogę tak bezczynnie leżeć, to wbrew mojej naturze. Nie jestem aż tak słaby, aby nie robić kompletnie nic. - Odpowiedziałem lekko poirytowany. Chyba udało mi się zmusić Lonely Rain do głębszego przemyślenia sprawy.
< Lonely Rain? Miało wyjść dłuższe ;-; >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!