sobota, 19 marca 2016

Od Lonely Rain - C.D. Makki ''Gwiezdna podróż, czyli jak tu dotarłam?''


Pokiwałam lekko głową, ze smutkiem patrząc na nieruchome ciało wilka, który przed chwilą mnie uratował. Podziękowałam Macce, ale myślami nie mogłam przestać dziękować Patton'owi. Nastała chwila ciszy. Wadera i ja milczałyśmy. Makka co chwila wyglądała z jaskini by spojrzeć, czy nie jest coraz później. Wiem, że miała dużo pracy - w końcu każdy wilk mógł teraz potrzebować pomocy. Wkrótce postanowiłam przerwać tą chwilę.
- Idź już. Ja zaopiekuję się Patton'em w miarę możliwości. 
- Jesteś pewna? Mogę ci zaufać? - upewniała się.
- W pełni. - odpowiedziałam stanowczo. - Zrobił dla mnie tak dużo, teraz chcę mu pomóc.
- Mam nadzieję, że pomożesz mu odpowiednio, nie chciałabym go stracić. Jeśli będzie dziać się coś złego, nie wahaj się mnie wezwać. - odparła i pożegnałyśmy się, po czym Makka opuściła moją jaskinię.
Podążyłam za nią wzrokiem, po czym znów odwróciłam się w stronę Patton'a. Wydawało mi się, że przed chwilą jego klatka piersiowa się uniosła. Popatrzyłam na niego z nadzieją. Jednak znów leżał nieruchomo. Teraz zupełnie opuściła mnie nadzieja. Czy kiedy kogoś poznam, zawsze musi być powód, by stracić jedyną znajomość? Najdelikatniej, jak potrafiłam, trochę ciężko, przeniosłam samca na moje posłanie. Tam opatuliłam go mocniej skórą i siedziałam przy nim. Znów zachciało mi się pić. Wstałam i napiłam się, po czym wróciłam na swoje miejsce. Mijały sekundy, te tworzyły minuty, a minuty ewoluowały w godziny. I dalej nic. Po moim policzku spłynęła łza. Obawiałam się najgorszego. Wkrótce łapa basiora lekko się poruszyła. Otarłam łzę i popatrzyłam na niego z jeszcze większą nadzieją, niż przedtem. Usłyszałam sapnięcie. Wydał je basior. 
- Będzie dobrze... - mówiłam z wielką gulą w gardle. - Nie opuścisz tego świata, nie teraz. Obiecuję.
Po chwili powieki Patton'a lekko zadrżały i powoli się uniosły. Samiec zamrugał kilka razy. Machnęłam przyjaźnie ogonem i położyłam łapę na łapie Patton'a. Uśmiechnęłam się, czując, jak z moich oczu dosłownie wylewa się wodospad łez. Było mi przykro, bo z mojego powodu jego życie było zagrożone, ale też byłam szczęśliwa, bo wszystko ułożyło się z powrotem. 
- Lonely Rain...? Co się stało...? - pytał wyraźnie zdezorientowany, próbując się podnieść.
- Leż. Otóż... uratowałeś mnie, wykorzystując swoją moc i... utrzymywałeś mnie przy życiu, a potem Makka kazała ci przestać i... byłeś nieprzytomny, było blisko do twojej śmierci. - wytłumaczyłam, z trudem powstrzymując łzy. - Powiedziałam Macce, że się tobą zaopiekuję, a ona niech idzie leczyć wilki... No i siedziałam przy tobie, pilnując. Teraz zawiadomię o tym Makkę, a ty leż. - Wyjaśniłam, po czym zwróciłam się do Makki. - *Makka? Patton cały i zdrowy, żyje, tylko każę mu odpoczywać. Jak tylko będzie w pełni sił, może dopiero jutro, czy pojutrze, odprowadzę go pod waszą jaskinię.*- wyjaśniłam telepatycznie wilczycy.

<Patton? c: >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!