Podziękowałem wilkowi za przyjęcie i od razu ruszyłem w stronę wyjścia. Przed jaskinią stała Gorsha. Prawdopodobnie zorientowała się, iż ma mnie oprowadzić oraz zaprowadzić do jaskini.
- Przyjęli, przyjęli. - Mruczałem pod nosem do siebie, po chwili zorientowałem się, iż wadera na mnie patrzy.
- Trochę to nienaturalne. - Mruknęła w moją stronę. Nie pytałem o co chodzi, bo wiedziałem doskonale w czym rzecz.
Odchrząknąłem cicho, po czym się wyprostowałem.
- Zapewne mam cię oprowadzić po terenach? - Spytała, a zarazem oznajmiła wadera. Pewno chciała się upewnić, czy ma trafne przeczucia. Ja skinąłem lekko łbem, na znak, że o to chodzi. Oprowadzano mnie po terenach dość długo. W pewnym momencie wkroczyliśmy na teren niejakiego ''Wodospadu Życia''. Miejsce to do bólu przypomniało mi stawik z dzieciństwa. Zapewne gdybym miał odróżniające się źrenice, automatycznie by się teraz zmniejszyły. Stałem wryty w ziemię, przyglądając się powoli płynącej wodzie. Nie wiedziałem co robić, więc zacząłem się śmiać.
Mój psychopatyczny, a zarazem naturalny śmiech był dość głośny. Wadera popatrzyła na mnie jak na idiotę.
- Coś ci...? - Chciała kontynuować, jednakże jej przerwałem.
- Nie. - Rzekłem krótko, powracając do normalnego stanu, jeżeli takowy w ogóle posiadałem. Byłem już uspokojony. Z tego, co się orientowałem zostało jeszcze parę terenów do ''zwiedzenia''.
<Gorsh?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!