No nie powiem, ze ta wataha, na którą trafiłam jest o wiele lepsza, niż moja rodzinna. Alfy były bardzo mile oraz kochane, że zechciały mnie do siebie przyjąć. Po dwóch dniach zostałam uczniem klasy trzeciej, oraz dostałam opiekę. Imagine była całkiem mila, jak na pierwszy rzut oka. Wczoraj powiedziała mi, ze dzisiaj będziemy ćwiczyć moje moce.. Szczerze, to trochę się bałam.. Nie byłam pewna, czy sobie poradzę, zawsze istnieje taka szansa, że nie opanuję tego... czegoś.. ugh. Z tego, co mi wiadomo, to moim żywiołem powinien być lód. Jak dla mnie, całkiem mocny żywioł. Miałam z nim do czynienia może raz, albo dwa razy. Widziałam, jak moja rodzina się nim posługuje, żeby... ugh... Nie. Nie myśl o tym. Zatrzymałam się na łące, gdzie czekała na mnie wilczyca. To tutaj powinnyśmy zacząć trening.
- Dzień dobry, Imagine. - przywitałam się kulturalnie.
- Och, Celty. - Obdarzyła mnie uśmiechem. - To jak.. zwarta i gotowa?
Wow... nawet się jeszcze nie przywitałyśmy, a moja mentorka i opiekunka przechodzi do rzeczy. Pokiwałam łbem uśmiechając się niepewnie. Wiedziałam, że to, co mnie teraz czeka, nie będzie łatwym zadaniem. Moce to nie są żarty, użyte w niewłaściwy sposób mogą zrobić komuś krzywdę, albo... wywołać śmierć...
- No, o to mi chodzi. - Skinęła łbem, siadając trochę dalej. - Z tego, co powiedziała mi alfa, powinnaś przodować w lodzie. Moim zadaniem jest cię nauczyć jak nad nim panować. - Uśmiechnęła się. - Na początek staraj się odprężyć, wyobrazić sobie sopel... albo skute lodem jezioro. - rzekła łagodnym głosem.
Nie jest to takie proste... Jednak. Pokiwałam posłusznie głową, przymykając z lekka oczy. Miałam bujną wyobraźnię, co powinno mi w tym pomóc. Niestety, jakbym miała jakąś blokadę na umyśle... Nienawidziłam tego. Wymyślenie byle jakiego sopla, zajęło mi dobre pięć minut. Zamerdałam ogonem, chcąc dać jej jakoś znać, oraz żebym się nie rozproszyła.
- Och.. skoro już go masz, to postaraj się go wypchnąć, tak jakbyś rzucała śnieżką. - Poinstruowała mnie samica.
Zastosowałam się do jej polecenia. Otworzyłam oczy, żeby zobaczyć, czy przyniosło to jakiś efekt. Nic. Zero. Lodu jak nie było, tak i nie ma.
- Spokojnie, nikomu nie wychodzi za pierwszym razem. Jesteś jeszcze młoda, parę prób i kilka dni treningu, i będziesz władała lodem jak jakaś królowa. - Uśmiechnęła się. - No dobrze Celty, postaraj się jeszcze raz.
Wzięłam głębszy oddech, starając się zrobić to, co przed chwilą. Nic. Znowu klapa. Zwiesiłam bezradnie głowę, wpatrując się w swoje łapy. Jednak.. Nie mogłam się poddać. Ćwiczyłam z Imagine aż do zachodu słońca.
- Celty... – Powiedziała po chwili, podchodząc do mnie. Delikatnym ruchem złapała mnie za kark i postawiła do siadu. - Nie załamuj się, to dopiero pierwszy dzień treningu, nikt nie jest doskonały od razu. – Uśmiechnęła się. - Chodź, wracajmy do domu.
Ruszyła w danym kierunku.
Nie... Nie… Nie mogę się poddać! Chcę, żeby Imagine była ze mnie dumna, byłam teraz pod jej opieką... W sumie... Można określić ją na miarę matki zastępczej... Opiekunki…
- Imagine! Czekaj! - Krzyknęłam za nią.
Gdym miała coś, co by mogło ją zatrzymać... Ścianę, czy coś... Właśnie wtedy, jak na zawołanie, przed pyskiem samicy wyrosło coś przezroczystego. Zmusiło ją to do zatrzymania się. Zaraz, zaraz... czy to był... lód? Mimowolnie uśmiechnęłam się do siebie. Chciałam coś powiedzieć, jednak... opadałam z sił. Ciemność zasłoniła mi oczy. Chyba... zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!