Naprawdę nie szkoda mi było basiora. Byłam mu wdzięczna, że mnie uratował, lecz nie rozumiałam, czemu mówił, że byłam jego partnerką. Zresztą nie miałam teraz głowy, aby się tym przejmować. Musiałam opatrzyć swoje rany. Gdy zaczęłam przemywać je czystą skórą jelenia, zobaczyłam, że zaczęły się zasklepiać w zastraszającym tempie, a mnie pozbawiać energii, wydałam z siebie stłumiony krzyk.
- Laeti, wszystko dobrze? - zapytał basior. Spojrzałam na niego nieco zdezorientowana.
- Nic po prostu moje rany się tak szybko... leczą. - odparłam nieco zarumieniona faktem, że wwiercał we mnie swoje oczy. Uśmiechnął się smutno.
- To twoja moc. - oznajmił cicho, podchodząc do mnie. Usiadł naprzeciw mnie i zaczął mi opatrywać łapę, a dokładniej nadgarstek, na którym miałam cztery wgłębienie. One właśnie bolały mnie najbardziej. Wilk robił to z wielką delikatnością, zupełnie jakbym była z porcelany.
- Właściwie to jak masz na imię? - zadałam mu pytanie. Przerwał na chwilę pracę. Po chwili podniósł na mnie swoje niebywale smutne oczy.
- Karo... - odparł ochrypłym głosem. Uśmiechnęłam się promiennie.
- Naprawdę piękne imię. Twoi rodzice muszą być wspaniali skoro wymyślili takie imię.
- Oni nie żyją. - mruknął. Poczułam się głupio.
- Ja przepraszam, nie wiedziałam... - próbowałam złagodzić sytuację.
- Nic nie szkodzi.
Kiedy uwinął się z robotą, wyszedł bez słowa z pomieszczenia, a ja postanowiłam się trochę po nim rozejrzeć. Nie byłam jeszcze śpiąca, a ciekawość bardzo mnie zżerała. Zabrałam się za podziwianie stołu, na którym stały różne miksturki. Każda z nich miała w sobie wywar o zupełnie innym odcieniu. Z ciekawością wzięłam w łapę jedną z tych fascynujących buteleczek. Przystawiłam nos do mikstury. Wyczułam intensywny zapach jeżyn i świeżych truskawek. Aż mi ślina napłynęła od ust. Powąchałam jeszcze inne fiolki i stwierdziłam, że osoba, która się tym zajmuje ma bardzo ciekawe zajęcie.
Skończywszy mały rekonesans, wróciłam do głównego pomieszczenia, w którym zastałam Karo zwiniętego w kłębek. Stwierdziłam, że wyglądał jak aniołek. Spał z lekko rozchylonymi wargami. Zaśmiałam się lekko pod nosem.
Bez słowa ułożyłam się niedaleko jego postaci. Po kilku sekundach stwierdziłam, że jest mi zimno. Postanowiłam zaryzykować i po chwili leżałam obok niego wtulona w jego bok. Karo przez sen schował swój nos pod mój pysk. Uśmiechnęłam się lekko. Właśnie z tym uśmiechem zasnęłam.
< Karo? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!