Podkład muzyczny:
Spałem lekkim snem. Najcichszy dźwięk byłby w stanie mnie wybudzić. Nic dziwnego, że przeszywający okrzyk bólu zerwał mnie na równe łapy. Bardziej przerażające było to, że wiedziałem kto krzyczał. Biegłem przez las kalecząc łapy o jeżyny, akacje i inne krzewy. Wypadłem na środek polany i zobaczyłem dwa wilki. Od wadery wyczułem charakterystyczny zapach krwi. Podbiegłem do niej i powaliłem ją wcześniej odrzucając od siebie basiora.
- Coś jej zrobiła!? I jakim cudem jeszcze żyjesz!?
- Po pierwsze kim jesteś, a po drugie dlaczego miałabym nie żyć? - Zadała pytanie... Zawsze zostawiam sobie kilka minut mocy na awaryjne sytuacje. Wadera cicho się zaśmiała... najwyraźniej domyśliła się kim jestem.
- Twoja kochana Laeti już cię nie pamięta. Nigdy nie będzie pamiętać.
Wpadłem w furię. Wiem, że moje stare ciało potrafiło spowolnić czas dookoła siebie w stanie furii. Jednak to co potrafiła moja nowa forma... Wbiłem pazury w jej klatkę piersiową, zacząłem rozrywać mięśnie ciągle podtrzymując ją przy życiu. Krew zalała trawę dookoła nas. W jednej chwili wyrwałem jej serce, a razem z sercem duszę. I jedno i drugie od razu unicestwiłem. Podobny los spotkał basiora, ale od niego udało mi się dowiedzieć co zrobili Laeti. Szybko pobiegłem we wskazanym kierunku. Na środku małej polanki siedziała wadera rozglądając się niespokojnie.
- Laeti... - Zacząłem podchodząc do niej. - Nic ci nie jest?
- Kim jesteś?
- Laeti, proszę cię, nie rób sobie ze mnie żartów.
- Ale ja mówię serio, kim jesteś?
W tej chwili dotarło do mnie, że naprawdę mnie nie zna. Podbiegłem do niej i złapałem ją za łap . Z moich oczu płynęły łzy... leciało ich tak dużo, że mogłyby zamienić się w rzekę po kilku godzinach płaczu. Trzymałem jej pogryzioną łapę... patrzyłem w jej zabłąkane oczy, przejechałem łapą po jej pyszczku... tak bardzo chciałem ją przytulić, pocałować, przeprosić i błagać o wybaczenie... teraz mogłem tylko płakać. Straciłem moją ostatnią życiową podporę. Opuściłem łeb i wpatrywałem się w ziemię. Po chwili poczułem, jak moja ukochana ociera mi łzę .
- Słuchaj... nie wiem kim jesteś, ale mógłbyś mnie zabrać do swojej jaskini... przynajmniej na jedną noc?
- Tak... jasne, chodź.
Po kilku minutach marszu dotarliśmy do jaskini. Wadera weszła do środka i rozglądała się.
- Masz partnerkę i dzieci? Wydaje mi się, że ta jaskinia jest za duża jak na jednego wilka.
- Posłuchaj... ty jesteś moją partnerką. Miałem z tobą dzieci, ale je straciliśmy, a teraz... teraz straciłem też ciebie. - Wydukałem załamującym się głosem. - Tam jest sypialnia, idź odpocząć i opatrzyć sobie rany... jakby co to powiedz. Pomogę ci.
Wadera poszła w wskazanym kierunku, a ja usiadłem przy oknie i zacząłem szlochać.
< Laeti? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!