poniedziałek, 3 listopada 2014

Od Shelby - Ten jedyny

Ruszyłam na polanę. Umierające kwiaty traciły swój dawny blask. Jednak osadzona na nich rosa, mieniła się w blasku słońca. Laeti powtarzała, że właśnie w tej porze roku, nadawały się najbardziej do robienia z nich dobrych mikstur. Nucąc sobie pod nosem piosenkę, zaczęłam wybierać w skupieniu odpowiednie kwiaty. Starałam się wybrać te najlepsze.
- Shelby. - usłyszałam głos należący do czarnej wadery o piwnych oczach. Zazdrościłam jej wyglądu. Ponadto słyszałam, że jest wysoko ustawiona w watasze oraz ma czwórkę dzieci z partnerem, którego ma już od kilku lat. 
- Chodź, musiałam już udostępnić pracownię dla kogoś innego. Teraz pójdziemy dokończyć to co mamy do zrobienia u mnie.
Wadera ruszyła przodem. Prowadziła mnie przez krętą ścieżkę w lesie. Promienie słońca, próbowały się przedostać przez gałęzie, pokrytymi jeszcze przez liście, drzew. W oddali zobaczyłam jaskinię.
- Czuj się jak u siebie. - powiedziała czarna wadera. Po chwili zawołała mnie do pokoju obok. W pomieszczeniu znajdował się stół alchemiczny, a na nim różne przyrządy.
- Ładnie tu urządziłaś się. - rzekłam. Laeti uśmiechnęła się serdecznie.
- Dziękuje.
Siedziałyśmy w pracowni trochę czasu. Nagle do pomieszczenia wszedł basior. Cały biały z niebieskimi znamionami. Wyglądał pięknie. Ruszył w stronę Laeti.
- Cześć, kochanie. - powiedział tuląc ją. 
- Witaj. To jest Shelby. - wadera pokazała na mnie łapą. Spojrzałam basiorowi w oczy. Piękne i urocze. Nie mogłam tego znieść.
- Ja już pójdę. - wybąkałam. Zaczęłam iść szybkim krokiem w stronę wyjścia.
- Miło cię było poznać. A tak w ogóle to jestem, Karo. - rzucił wesoło. Zatrzymałam się.
- Ciebie też... - szepnęłam. Jak najszybciej udałam się do swojej jaskini. Tam płakałam. Zakochałam się w Karo, który miał już rodzinę i partnerkę. Byłam głupia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!