piątek, 28 listopada 2014

Od Silence'a - Jak tu dotarłem?

Moja historia z tą watahą ? Żeby zrozumieć skąd się tu wziąłem muszę wam opowiedzieć całą moją historię tak więc ... Mieszkałem w Kanadzie . Moja wataha liczyła już setki lat , była wielopokoleniowa i zamieszkiwała trudno dostępne dla człowieka tereny . Byłem szczęśliwy ... ja , moja partnerka i nasi rodzice żyliśmy w spokoju . Nie planowaliśmy szczeniąt , może to i dobrze . Pewnego dnia obudził nas głośny huk . Wybiegłem z jaskini i zobaczyłem ponad dziesięć maszyn budowlanych ... Ludzie ! Gdy powiedziałem o tym alfie ten nie przejął się zbytnio . Stwierdził , że trochę pobędą potem się wyniosą . Jednak się pomylił . Po pierwszym miesiącu stało już kilka domów . A każda rodzina tam mieszkająca miała minimum dwójkę dzieci ... miasto się rozrastało . Coś znaleźli w naszych górach i nie chcieli tego zostawiać . Pewnego razu alfa zwołał nas na " naradę " . Stwierdził , że trzeba wybić ludzi . Nasza wataha liczyła ponad dwieście wilków które potrafiły walczyć . Wydawało się to prostym zadaniem ... plan też był prosty : Wilki z żywiołem mroku idą pierwsze , za nimi w drugiej linii idą wilki z żywiołem ognia . Na samym końcu formacji szły wilki z żywiołem wody . Mniej więcej miało wyglądać to tak : Wilki z mrokiem miały zasiać panikę , wilki z ogniem miały palić domy i wszystko inne a wilki z żywiołem wody miały pomagać i jednym i drugim . Nasz dowódca planował to na szybko i nie wziął pod uwagę , ze ludzie mogą się bronić . Ruszyliśmy ok godziny 20 : 00 . Każdy kto mógł stał się niewidzialny i wszedł do miasta . Szedłem pomiędzy ludźmi ... dostałem jasne rozkazy : W pierwszej kolejności mężczyzn . Pierwszego zobaczyłem tuż przede mną . Teraz ! Usłyszałem rozkaz alfy wiec go wykonałem . Stałem się widoczny i skoczyłem na myśliwego . Był silny i prawie mnie z siebie zrzucił . Jednak nie zdążył zatopiłem zęby w jego krtani i wyrwałem ją a jego krew polała się na mnie . Złapałem za twarz i zacząłem szarpać . Poczułem jak mój ząb trafia na coś miękkiego ... to było jego oko . Zostawiłem zmasakrowane zwłoki i patrzyłem na dzieło które powoli się dokonywało ... Początek końca naszej watahy . Wodne wilki otoczyły jednego z ludzi i rzuciły się na niego odrywając mu kończyny . Zostawiły krzyczący kadłubek a jeden z ognistych wypruł mu wnętrzności i rozłupał czaszkę . Mózg wypadł na chodnik powodując płacz dziecka które chwilę później leżało martwe z odgryzioną głową . Obrałem sobie za cel jeden budynek miałem tam wejść z Mirrem i Jefersonem . Mirro poszedł od tyłu a ja i Jef weszliśmy od przodu . Gdy wpadliśmy przez drzwi rozległ się huk . Mojego towarzysza podziurawił śrut . Zza okna dało się usłyszeć skowyt . Skoczyłem do oprawcy rozrywając mu klatkę piersiową w po kolei krusząc wszystkie żebra . Skończyłem dopiero gdy wszystko łącznie z płucami i jelitami było wyrzucone na środek pokoju . Poszedłem na dom i zobaczyłem Mirrego z rozpłatanym brzuchem i wyrwanym sercem . Ogarnęła mnie wściekłość ale szybko zamieniła się w strach . Pocisk przeleciał tuż obok mnie rozcinając mój policzek . Doskoczyłem do strzelca , wywróciłem go i wepchnąłem mu jego strzelbę w ten ohydny ryj . Nacisnąłem na spust i upajałem się widokiem rozrywanej głowy . Resztki mózgu i czaszki skończyły na mojej sierści . Wypadłem na środek miasta i zobaczyłem straszny widok . Wszyscy walczący z mojej watahy polegli ... no prawie wszyscy . Flaki , krew , trupy ... mnóstwo trupów ! Stanąłem i patrzyłem ... nic nie mogłem zrobić . Odwrót ! Usłyszałem głos alfy w głowie . Biegiem rzuciłem się w stronę lasu . Obok mnie biegły cztery wilki .. Dobiegł jeden . Miki zginął przez rzut siekierą która ucięła mu łeb . Drow poległ w pułapce na niedźwiedzie . Gdy w niej utknął ktoś podbiegł i rozstrzelał go .. Dosłownie . Stanął nad nim ze strzelbą i władował mu z dziesięć kul . Jego wnętrzności skończyły na ścianie pobliskiego budynku . Trzeci ... chyba Samir obejrzał się , to co zobaczył spowodowało , że zwymiotował . Nie zdążył uciec bo dopadło go stado chłopców w wieku około 17 lat . Mieli kije i katowali go tak długo , że prawdopodobnie połamali mu kręgosłup . Gdy wróciliśmy do watahy z 200 przeżyło 37 . Nie wliczając w to wader ... Przespaliśmy noc a rano zaczęło się kolejne piekło . Huki , strzały , skowyty , płomienie . Ludzie wrócili i stwierdzili , że nas wygonią . Rozdzieliłem się z moją partnerką . Ja pobiegłem na północ a ona na południe .
-Tak tu dotarłem .- Powiedziałem patrząc w oczy alfy który wpatrywał się we mnie z przerażeniem i zaintrygowaniem . 
-Ty tak na serio z tą historią ? 
-A ty na serio , że Witchita pochodzi stąd ? 
-Tak . 
-Masz odpowiedź na swoje pytanie ... to jak ? Znasz moją historię to mogę dołączyć ? 

< Gustaw co zrobisz z takim wilkiem ? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!