Dostrzegłem moją partnerkę, wbijająca pal. W ogóle średni teren łąki, nieopodal naszej jaskini, został ogrodzony. Obok Ami stał brązowy pegaz. Wpatrywał się we mnie z uwagą, ruszając skrzydłami.
- Peeta. - rzekła wadera. Ruszyła w moją stronę z wypiekami na twarzy. Zapewne miała je od zimna lub ciężkiej pracy. - Mam nadzieję, że nie jesteś zły.
- Byłem, ale na ciebie nie można się gniewać. - mruknąłem, na co uśmiechnęła się słodko. Bardzo podobał mi się ten uśmiech. Kochałem go.
- Może powiem ci co robiłam, a więc... Robiłam wybieg dla Summer. - Ami pokazała łapą na klacz.
- A więc Summer to twój nowy towarzysz. - stwierdziłem.
- No tak. Niegdyś była towarzyszem mojej matki. - poinformowała mnie.
***
Kiedy wchodziliśmy do jaskini, objąłem Ami. Wtuliłem łeb w jej plecy.
- Wiem, że masz dobre serce, lecz nie możesz się przepracowywać. Obiecaj mi, że na drugi raz poprosisz mnie o pomoc. - szepnąłem. Wadera skinęła łbem. Odwróciłem ją i ucałowałem jej wargi. Byłem świadomy tego, że ten uparciuch mnie nie posłucha.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!