Wybrałam się na spacer, ni z tego, ni z owego. Chciałam po prostu rozejrzeć się bardziej po terenach, w końcu byłam nowym członkiem. Musiałam się bardziej wgłębić w strefę watahy, aby nawet przy pytaniu "gdzie znajduje się wodopój" móc odpowiedzieć.
Powoli zaczęło mi się nudzić. Nic wokoło się nie działo, choćby jedna wiewiórka mogła przebiec mi drogę, abym miała pewnego rodzaju "rozrywkę". Opuściłam uszy i lekko się zgarbiłam, myślałam, że chociaż napotkam małą mrówkę. I to także się nie stało. Upadłam na ziemię, wzdychając.
- Ugh, nic? Na prawdę nic? - syknęłam
Nagle na mój noc upadła mała śnieżynka. Nie była ona moja. Wstałam i się odwróciłam. Stała za mną mała śnieżno biała roślinka.
- Huh? - podeszłam do niej i właśnie chciałam ją ugryźć, gdy nagle przeistoczyła się w pierzaste stworzenie i z całej siły walnęła w szyję. Upadłam parę metrów dalej, z zamkniętymi oczami. Wykrztusiłam krew, wytarłam się i z całej siły odepchnęłam. Biegłam prosto na nią. Zwierzę szybko skręciło, robiąc przy tym kolejne uderzenie. Padłam po raz kolejny. Ptak stał przede mną, pierząc pióra, aby wydać się dużym orłem. Przez chwilę nie wiedziałam co zrobić. Potem szybko podjęłam decyzję. Wyczarowałam lodową aure dla mnie, i dla pierzastego wroga. Jego aura zacisnęła się wokoło nóg, lecz nie dawało to większej zmiany. Jedynie rzuciło go na ziemię. Zaczęłam chichotać i podchodzić.. Zwierzę rzuciło na mnie lodowe sople prosto w głowę. Odsunęłam nieco głowę, a następnie położyłam łapę na brzuch ptaka. Zaczęłam ściskać coraz mocniej. Nagle zwierzę pisnęło. Było to szybkie, lecz powaliło mnie z nóg. Ponownie staliśmy przed sobą, lecz nagle ptak zrobił ukłon, dając znak sojuszu. Wstałam i podeszłam do niego, po czym położyłam łapę na niego szyi wyczarowując obrożę.
Tak to się działo, któtko potem stała się moim wiernym druhem o imieniu Mine.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!