niedziela, 23 listopada 2014

Od Yuki Shiroi - Jak tu dotarłam?

Nazwano mnie na cześć zimy. Shiroi - biały. Yuki - śnieg. Miałam jeszcze angielski odpowiednik SnowWhite. Jednak wolałam te japońskie imię. Japonia. Kraj moich narodzin oraz miejsce mojego cierpienia. Moja historia jest dość burzliwa. Zacznę od początku.
Mój ojciec, Johatan, przybył z Anglii. Bardzo polubił Japonię. Kochał w niej wszystko, a szczególnie moją matkę. Piękna biała wadera o fiołkowych oczach. Ideał można powiedzieć.
Wszystko było dobrze, kiedy okazało się, że moja matka nie zaszła w ciąże. Rodzina jasno dała do zrozumienia, że mnie nie zaakceptują. Wtedy jeszcze tego nie rozumiałam. Znajdowałam się w łonie matki.
Nadszedł dzień narodzin. Tata śpieszył, aby mnie zobaczyć, lecz został zastrzelony. Znalazł się w miejscu polowania... Matkę to załamało. Popełniła samobójstwo. Rodzina z chęci okazania szacunku, zajęła się mną, aż nie będę na tyle samodzielna, aby dać sobie radę.
Zanim się obejrzałam, zostałam porzucona, pod pretekstem, że nie jestem w pełni Japonką. Wędrowałam jakiś czas. W poszukiwaniu ciepłego miejsca, trafiłam na statek. Na drugi dzień spostrzegłam, że jestem w Ameryce, gdzie obecnie się znajduje.
Teraz myślałam o mojej matce z pogardą. Okazała się słaba. Nie pomyślała o mnie, tylko o sobie. Bolało mnie to. Drugą osobą, o której myślałam był ojciec. Za jego śmierć obwiniałam siebie.
Szłam przed siebie. Było mi zimno. Tak bardzo chciało mi się spać, lecz wiedziałam, że gdy usnę na tym mrozie, mogę się nie obudzić. Nagle coś zaszeleściło w krzakach za mną.

< Ktoś popisze? >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!