Pierwsze promienie słońca delikatnie musnęły moją twarz. Ziewnęłam i przeciągnęłam się. Przewróciłam się na drugi bok, a podczas tej czynności, spadłam z posłania, które znajdowało się na podeście z brzozowego drewna.
- Co robisz, Ryan? - Spytałam, spoglądając na brata. Siedział na swoim posłaniu i pisał coś na kawałku skóry białego kozła, którego tata upolował podczas ostatniej wyprawy.
- Piszę piosenkę. - Odparł Ryan.
- O czym? - Zapytałam.
- O życiu w watasze. O lesie, wodospadach, wilkach... O wszystkim co nas tutaj otacza.
- Ile już masz? - Spytałam, siadając obok niego i zaglądając mu przez ramię.
- Dwie zwrotki i pół refrenu. - Odparł. Nagle poczułam czyjś oddech na swoim karku. Carai siedziała obok mnie, wsłuchując się w naszą rozmowę.
- Carai, Ryan, Brigitte, śniadanie! - Zawołała mama z drugiego pomieszczenia. Ja i Carai pognałyśmy do niej. Miałyśmy potem zamiar iść na wyprawę pozwiedzać okolicę. Ciekawiło mnie, czemu Ryan nie przychodził...
< Ryan, zaspokój moją ciekawość :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!