Byłam z matką w dalekiej puszczy na terenie watahy, gdy nagle słyszałyśmy jakieś rżenie koni i głosy obcych wilków. To, co zobaczyliśmy było szokujące. Dwie klacze i ogier były najpierw brutalnie ranione, a potem na trochę na prawo od słabizny wydrapywano im pentagramy. Jeden z wilków raził je prądem. To było okropne. Wyszłam do nich.
- Co robicie?! - zapytałam wkurzona.
- A tam, nic... Może chcesz jakiegoś konia? - zapytał z uśmiechem, a ja w odpowiedzi dałam mu z liścia.
- Czemu tak te konie męczycie?! - Zapytałam wnerwiona jeszcze bardziej. Nie wiedziałam, że mama coś planuje, gdy nagle strzeliła kulą w zagrodę... Wszystkie konie wyleciały jak torpedy.
- Coś ty narobiła?! - Zawołały wilki i rzuciły się na nas. Uciekałam ile sił w łapach.
***
Byliśmy już w domu z klaczami i ogierem. Mogłam opiekować się maksymalnie dwoma końmi, więc zapytałam Silver czy chciałaby konia.
- Silver? Chciałabyś mieć konia?
- Tak, bardzo. To moje marzenie, ale i tak go nie dostanę. - westchnęła.
- Mogę ci powierzyć zadanie?
- Jakie? - odpowiedziała pytająco.
- Opiekę nad koniem. - Rzekłam. Waderze zaświeciły się oczy. Skoczyła z piskiem na moją szyję i bardzo mocno mnie przytuliła.
- Dziękuję! - powiedziała
- Zaopiekujesz się ogierem.
- Dobrze. - Rzekła, głaskając swojego pupila po chrapach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!