Tym razem zerwałam się wcześniej od Corry'ego. Powodem tak wczesnej pobudki był ból brzucha, który dokuczał mi od kilku dni. Myślałam, że mi przejdzie, ale jednak nie przeszedł. Miałam tego dosyć. Czułam się ociężała. Postanowiłam iść do Ginewry, by rozwiązała ten bardzo wkurzający i dość bolesny problem.
***
Byłam już u progu jej domu. Przekroczyłam wejście.
- Nie przeszkadzam? - Zapytałam.
- Nie, witaj Layla. - Powitał mnie Gustaw.
- Gdzie jest Ginewra?
- Zaraz powinna przyjść. Jest zajęta jakimiś ziołami.
Właśnie w tej chwili Ginewra pojawiła się w drzwiach jednego z ''pokoi''.
- Ktoś mnie wołał? O, Layla, witaj. - Rzekła.
- Mam sprawę, Ginewro.
- Dobrze, chodźmy do mnie. - Uśmiechnęła się.
***
- Jak to: w ciąży?! - Zawołałam.
- Nie cieszysz się? - Zapytała lekko zawstydzona Ginewra.
- Pytasz czy ja się cieszę?! Muszę to powiedzieć Corry'emu! - Zawołałam. Byłam prze szczęśliwa. Przytuliłam Ginewrę, pocałowałam w policzek i z piskiem wybiegłam z gabinetu. Po drodze wpadłam na Gustawa, który cudem uniknął upadku. Nagle przypomniało mi się, że muszę się jeszcze coś zapytać Ginewry. I znów wróciłam tą samą trasą, tym razem przewracając alfę. Wpadłam do pokoju medyczki.
- Ginewro! - Zawołałam.
- Tak, Layla? - Zapytała ze śmiechem.
- A ile tych szczeniaków?
- Dwa. Samiec i samica.
***
Corry tulił mnie do siebie najmocniej jak umiał.
- Tak się cieszę, Layla. - Powiedział z uśmiechem.
Zasnęłam w jego ramionach.
Następnego dnia obudziłam się z jeszcze większym i cięższym brzuchem. Ginewra z samego rana wpadła do jaskini.
- Layla, nie śpisz? - Zapytała.
- Nie, a co? - Odpowiedziałam.
- Masz trzy szczeniaki, nie dwa. Jeszcze jedna samiczka. - Zaśmiała się.
Wszystko to usłyszał też mój partner.
< Corry, opisz naszą reakcję, czy coś ;* >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!