Miałam własną rodzinę. Wspaniałego męża, dorastające dwie córki oraz siostrę. Wszystko idealnie. Jednak podświadomie czułam, że niedługo coś się wydarzy. To wszystko było zbyt spokojne... Te życie...
Szłam sobie wzdłuż lasu, z którego dochodziły różne dźwięki. Myślami byłam, gdzie indziej, więc nie zwracałam na nie, najmniejszej uwagi. Kiedy pochłoną mnie moje myśli, nie można mnie z nich wyciągnąć.
Usiadłam z westchnieniem na trawie. Nie chciałam już o tym myśleć, ale nie mogłam przestać. Dlaczego nie mogłam cieszyć się moim życiem. Walnęłam łapą w glebę, a kępa trawy poderwała się do góry.
Właśnie w tej chwili dostrzegłam biegnącą ku mnie postać. Gdyby nie jej szczekianie, byłabym przekonana, że to wilk. Poderwałam się do góry. Wiedziałam, co oznacza obecność psa na terenach watahy.
Szybko zaczęłam uciekać. Dostrzegłam, że ku mnie idzie Karo i dziewczynki.
- Uciekajcie! - wrzasnęłam. Karo pomachał mi. - Uciekajcie! - powtórzyłam. - Myśliwi... - jęknęłam. Mój partner od razu zrozumiał, o co chodzi. Jednak zbyt wolno zareagował. Musiałam coś zrobić.
W oczach miałam łzy. Nie chciałam, aby zginęli. Zanim się odwróciłam, poruszyłam ustami:
- Kocham cię... - Karo od razu zrozumiał przekaz. Pognał dziewczynki i ruszył w moją stronę.
- Hah, znaleźliśmy wilka. - krzyknął myśliwy. Biegłam naprzeciw jemu. Miałam zamiar go zaatakować, ale pies złapał mnie za kark. Przeturlałam się z nim kawałek.
- Laeti! - krzyknął dobrze znany mi głos. Podniosłam łeb, znad psa.
- Karo, idź. Musisz się nim zająć. Ja wrócę! - krzyknęłam. Basior zatrzymał się. Z bólem w oczach odbiegł. Na całe szczęście myśliwi go nie zabrali.
- Ładny okaz. Nie zabijemy go, bo lepiej będzie go sprzedać. - powiedział. Cieszyłam się, że Karo i moje córki będą bezpiecznie. Niestety ja już nie posiadałam tego luksusu.
< Karo? Co dalej? :> >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!