Nie było tak źle. Przebyłem cały ocean. Teraz znajdowałem się w Ameryce, a dokładniej w jej środku, USA. Wszystko tu było trochę inne. Lasy posiadały inne drzewa, ludzie budowali wielki wieżowce... Sporo tego było. Jednak czułem, jakby od zawsze mój dom był tu.
Pobiegłem przed siebie. Zacząłem śmiać. Nie wiem sam z czego, czy ze szczęścia, czy z głupawki. Rzuciłem się w wysoką trawę. Zacząłem się w niej tarzać. Jakby ktoś mnie zobaczył, pomyślał by, że mam nierówno po sufitką, czyli inaczej mówiąc, że jestem walnięty...
Wstałem. Kłosy, które przyczepiły mi się do sierści, strąciłem jednym ruchem łapy. Opadły na ziemię z cichym szelestem.
Kiedy mrok, powoli pochłaniał światło słoneczne, ułożyłem się do snu, pod drzewem. Koro drzewa opadała nisko na ziemię, tworząc jakby szałas. Usnąłem dosyć szybko.
Obudził mnie cichy trzask. Podskoczyłem do góry i zobaczyłem, że ktoś mnie obserwuje.
- Laeti? Selene? - zapytałem, w nadziei, że to moje siostry. Jednak to nie były one.
< Wilku? Kim jesteś? c: >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!