Wstałem z samego rana. Wziąłem głęboki wdech zaczerpując jeszcze chłodne powietrze w płuca. W watasze żyło mi się dobrze, ale coś mi nie pasowało. Nie chciałem za bardzo przywiązywać się do tego wszystkiego ... do jaskini, terenów, wilków i przyjaciół. Byłem typem wędrowca i chciałem żeby tak pozostało. Z tych małych rozmyśleń wyrwało mnie burczenie w brzuchu. Właśnie ... na zwierzynę też nie mogłem narzekać. Było jej pod dostatkiem . Wiatr który przed chwilką się zerwał rozwiał moje futro. To nie dla mnie! Musiałem odejść. Byłem wilkiem który nie potrafi gdzieś zagrzać miejsca .
- Gustawie... - powiedziałem, zaglądając do jaskini Alf.
- Tak?
-Chciałem porozmawiać.
- O co chodzi?
- Muszę odejść... nie chodzi tu w zadnym razie o watahę ale o mój charakter. Jestem typem wędrowca i nie mogę zostać długo w jednym miejscu.
- Nie chcesz tego przemyśleć? Mógłbyś znaleźć partnerkę... założyć rodzinę.
- Nie ... to nie dla mnie poza tym ... mało wader jest w moim typie.
- W porządku ... miłej drogi i mam nadzieję, że jak kiedyś będziesz w okolicy to wpadniesz nas odwiedzić.
- Na pewno ... wpadnę.
- Wiec, szerokiej drogi.
Pożegnałem się z alfą i ruszyłem w kierunku pustyni. Gdy byłem na tle zachodzącego słońca podniosłem łeb i głośno zawyłem. Odpowiedziało mi kilkanaście wilków. Nie wiem czy będę szukał watahy ale jeżeli już to wrócę do tej. Na zawsze pozostanie w mojej pamięci.
Dopisek od właścicielki wilka: No i jeszcze raz chciałam podziękować Zecorowi1998, za jego wspaniałomyślność. Dziękuje ^_^
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!