Wykonywałam jeszcze ostatnie testy przed zostawieniem reszty matce naturze. Ale nagle oczy mi się zaświeciły. To miał być mój szósty poród. Szczeniąt nie mamy strasznie dużo, jesteśmy po prostu wielodzietną rodziną. Ale rodziłam wiele razy. I właśnie w tym problem. Przy każdej kolejnej ciąży będą występować komplikacje, ale z czasem będą coraz mniejsze. Tu jest zagrożenie życia. Składniki odżywcze pozwalające przeżyć moim szczeniętom nie są dostarczane do nich. Żeby je uratować, muszę urodzić w ciągu najbliższych czterech godzin. Powiedziałam o tym Gustawowi. Kazał mi leżeć i pobiegł po coś. Po chwili wrócił z butelką.
- Eliksir Przyspieszenia... - Szepnęłam..
- Nie mamy wyjścia, moja droga. - Uśmiechnął się smutny i blady.
Odkręciłam korek i wypiłam cały eliksir do dna. Już po piętnastu minutach zaczęły mnie łapać pierwsze skurcze. Chwyciłam mojego partnera za łapę i trzymałam się jej kurczowo. Zaczęło się...
***
Było już po porodzie. Niebieski samczyk i zielona samiczka. Uśmiechnęłam się do nich, trzymając je w łapach. Spojrzałam na Gustawa, ale on był zapatrzony w śliczną, zieloną waderkę.
- To będzie Star. Green Star. - Szepnął.
- A to Diesel. - Uśmiechnęłam się, spoglądając na niebieskiego wilczka.
Po kilku minutach stało się coś niesamowitego.
- Gustaw. Green Star zmieniła kolor! - Zawołałam. Przybiegł. Akurat szykował mi posiłek. Od tamtej pory nazywamy ją po prostu Star, bo Green Star kompletnie do niej nie pasuje. I tak oto mamy nasze ukochane szczeniaki!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!