Jesienny deszcz, spływał po moim brązowym futrze, jak łzy mojej matki po jej pysku. Nie mogłem opuścić ich tak bez słowa. Bez pożegnania. To nie w moim stylu.
Tata trzymał mamę w objęciach. Na jego pysku gościł nikły uśmiech. Wierzył we mnie. Życzył mi powodzenia.
Ciepłe objęcie siostry dodały mi otuchy. Została sama. Dwójka jej braci odchodzi z watahy.
Stanąłem obok, Seke. Wiedziałem, że nie zostanę sam. Cieszyłem się, że mój brat będzie mi towarzyszył.
Pobiegł przodem. Zatrzymałem się na chwilę. Uniosłem pysk do góry. Zawyłem. Seke przyłączył się po chwili. Trzy wilki przyłączyły się do nas. Opuściłem pysk. Wbiegłem w krzaki. Opuszczałem watahę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!