- Zaspałem! - Zawołałem, zrywając się na równe łapy. Miałem mały, chłodny magazyn pod ziemią, gdzie moje jedzenie się nie psuło. Podgryzłem trochę królika i pobiegłem do Jez. Siedziała przed jaskinią i wyczekiwała mnie. Wyhamowałem tuż przed jej pyszczkiem.
- Dzień dobry. - Powiedziała.
- Witaj. - Odparłem i lekko pocałowałem ją w policzek. - Spóźniłem się...
- Wybaczę ci... - Rzekła. - Tym razem.
- To się więcej nie powtórzy. - Uśmiechnąłem się.
Już po chwili byliśmy poza granicami watahy, gdzie postanowiliśmy poszukać czegoś nowego. Rozdzieliliśmy się i już po sześciu metrach wędrówki na zachód, zawołałem:
- Jez! Chodź!
Po chwili zjawiła się wadera. Jej oczom ukazał się piękny widok.
- Zgadzam się. Chodźmy sprawdzić, co jest tam dalej, za krzewami.
< Jez? Jakieś pomysły? :3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!