Stałem na klifem. Nie bałem się, że spadnę. Umiałem latać. Spojrzałem na wzburzone morze. Fale z głośnym szumem odbijały się od brzegu klifu. Ze sobą porywały kawałki ziemi.
Westchnąłem. Cieszyłem się, że w końcu odnalazłem rodzinę. Polubiłem Etan'a i dzieciaki, Andrea też wydawała się całkiem fajna. Whitney miała szczęści, po tym wszystkim co się stało.
Miałem kiedyś Kenvę i Delitę. Jedną z nich straciłem na zawsze, a drugą... może kiedyś odnajdę.
Przygotowałem się do skoku. Zamknąłem oczy. Rozłożyłem skrzydła. Skoczyłem.
Tuż na taflą wody, wzbiłem się w górę. Musnąłem łapami chłodną wodę. Poleciałem w górę.
Wśród chmur, mogłem zapomnieć o moich troskach. Dotknąłem łapą puszystego obłoczka. Wyglądał jak bita śmietana, a tak naprawdę to zwykła woda. Chmura rozpłysła się w mgnieniu oka.
Wzbiłem się wyżej. Chciałem ucieć od smutnej przeszłości. Chmury wydawały się dla mnie ratunkiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!