Szedłem do jaskini Lucy. Wydawała mi się coraz bardziej znajoma, skądś musiałem ją znać, ale nie wiedziałem skąd. Przecież nigdy nie opuściłem terenów mojej dawnej watahy. Ale chwila! Dwie z nią przecież sąsiadowały! No i pewnie w jednej watasze musiała być Lucy!
- Lucy? - Zapytałem, wchodząc do środka.
- Lakota? Hejka. - Powiedziała.
- Co robisz? - Spytałem, siadając obok niej.
- Rysuję sobie na piasku. - Uśmiechnęła się.
- Mogę też?
- Jasne, tylko weź patyk.
Najpierw starannie narysowałem flagę Ameryki, potem galopujące konie, bizony... W końcu wyszedł mi Amerykański krajobraz.
- A ty co narysowałaś?
- Dzisiejszą bitwę na głosy.
Spojrzałem na pracę Lucy. Missisipi i Palouse stali przy jednym statywie, Colorado przy drugim. A my [Canyon i Sprint też], siedzieliśmy na jaskiniach, przyglądając się temu. Wszystko było starannie odwzorowane.
- Pięknie. - Pochwaliłem.
- Dziękuję.
- Lucy, może się przejdziemy?
- O zmroku?
- Czemu nie?
- No... dobra. - Rzekła i wstała. Ja zrobiłem to samo i wyszliśmy z jaskini.
< Lucy? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!