- I se poszła. - powiedział pies z czerwoną obrożą.
- Kontynuujmy próbę. - powiedziała najstarsza suczka.
I znowu zaczęli śpiewać, ale czasem w śpiewaniu słychać było ciche szczenięce lub wycie. To zainteresowało Jazz'a. Nagle zza starej beczki wyłonił się mały szczeniak. Nie widział że został zauważony, bo śpiewał z zamkniętymi oczami.
Jazz podszedł do niego i wziął go delikatnie w pysk, a następnie położył obok swojego zespołu. Potem znów zaczęli śpiewać. Mały na początku nie wiedział co zrobić, ale potem załapał, że oni chcą, żeby on z nimi śpiewał.
Po próbie Jazz zapytał się szczeniaka, jak ma na imię. Odpowiedział, że na imię mu Miedziak. Dopowiedział, że ma przyjaciela - tu podszedł do beczki, zza której wyłonił się mały lis.
- On ma na imię Todd. - powiedział Miedziak
- Dobra, no to możemy się rozejść - powiedział Jazz i w tej chwili weszła Dixie.
- Możecie mi wytłumaczyć co to wszystko ma znaczyć? - spytała.
- Dajemy widzów do wspólnego śpiewania. - powiedział Jazz
- No po prostu dzieciak nam z nieba spadł. - powiedziała najstarsza suczka.
- Jaki szczeniak? - spytała Dixie
- No to do widzenia... - powiedział Miedziak, wycofując się.
- O, ten szczeniak. - powiedział Jazz, wskazując na niego.
- Mam wiedzieć, że ten smarkacz z przydeptanymi uszami zajął moje miejsce w zespole? - spytała Dixie
- Tego nie powiedziałem, ale dobrze było usłyszeć tą szczeniacką świeżość, tak dla odmiany. - powiedział Jazz
- Co to ma znaczyć?! - spytała
- A ja wiem, co ty myślisz co ta ma znaczyć?! - powiedział Jazz
- Nie wiem, co to ma znaczyć! - powiedziała Dixie
- Sprawa zakończona! - powiedział Jazz
- Tak, zakończona! Odchodzę! - powiedziała i sobie wyszła.
- Co?! - spytał Jazz.
C.D.N.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!