piątek, 2 maja 2014

Od Flamenco - Ognista kocica

   Uważnie obserwowałem wszystkie piękne damy w watasze. Było ich tak wiele, wszystkie czymś się wyróżniały, jednak żadna nie pasowała do mnie... Takie, do których jakoś zagadałem, przeważnie miały już swoich dżentelmenów, nie chciały partnera, lub odrzucały wszelkie moje gadki. 
   Szedłem, myśląc, że dłużej nie wytrzymam bez jakiejś partnerki do pięknego tanga. Musiałem zatańczyć, taka już natura mej buntowniczej duszy. Wtedy zauważyłem zwinną, niską postać, nie przypominającą wilka. Była to czarna kocica, która mnie zobaczyła, zeskoczyła z drzewa i stanęła przede mną jako wilk.
 - Hmm... Sprytna sztuczka. - Rzuciłem na powitanie.
 - Och, znam ich więcej. - Uśmiechnęła się. - Kitty.
 - Imię dobrane idealnie. Ja jestem Flamenco.
 - Czyżby Hiszpan?
 - A jak. Nie jestem jankesem, więc kim miałbym być?
 - Więc jesteś moim rodakiem.
 - Jakże mi miło. Musisz zatem umieć tańczyć tango, nieprawdaż?
 - To dość spokojny taniec...
 - Może zatem wolisz flamenco?
 - Chyba tak. Jestem w tym lepsza, niż w tangu.

< Kitty, kontynuuj >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Zostaw po sobie ślad!