Dzisiejszego ranka, jak zwykle wstałam parę minut przed wschodem Słońca, ponieważ chciałam obserwować przepiękny moment początku jego wędrówki i wyszłam po cichu z jaskini, by nie obudzić, śpiącego jeszcze przez około półtorej godziny Kin";a, po czym skierowałam się w stronę Lasu Czarnego Rumaka, aby upolować coś na śniadanie. Po pół godzinie dotarłam na miejsce, gdzie prawie odrazu wypatrzyłam dwa dość duże, ale jeszcze młode daniele. Natychmiast przemieniłam się w bielika amerykańskiego i wzleciałam wysoko ponad nie. Następnie zapikowałam i wbiłam pazury w jednego z nich. Po chwili leżał martwy. To samo powtórzyłam z drugim, po czym przybrałam swoją prawdziwą postać i zaczęłam je ciągnąć w drogę powrotną, która zajęła mi godzinę. Kiedy dotarłam do jaskini, King już był na nogach. Gdy mnie ujrzał, natychmiast do mnie podbiegł i odebrał jedno ze zwierząt, za co byłam mu bardzo wdzięczna. Po śniadaniu, zwróciłam się do niego:
- Mógłbyś mi potowarzyszyć na zabawie?
<King, co odpowiedziałeś.>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Zostaw po sobie ślad!